Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

„Disney ją oszukał”. Zgwałcenie Margaret to nie wyjątek ani wypadek przy pracy

Margaret. Zdjęcie z 2017 r. Margaret. Zdjęcie z 2017 r. Krzysztof Peszko / Forum
Margaret, a właściwie Małgorzata „Maggie” Jamroży, opowiadając o swoim życiu, pokazała, że przemoc wobec kobiet jest opłacalna. Realna, fizyczna, seksualna.

„Muszą wreszcie przestać kręcić ten film. (…) Przecież nakręcili go już milion razy” – napisała niedawno Rebecca Solnit o kolejnej produkcji, której kołem napędowym stały się zwłoki młodej kobiety. Te skazane na śmierć heroiny krytyczki nazywają czasem „dziewczynami z lodówki”, gdyż właśnie taki sposób wysyłania komunikatów upodobali sobie filmowi czy komiksowi złoczyńcy. Kiedy czytam reportaż Karoliny Sulej o Margaret, gdzie po raz pierwszy padają słowa o pedofilskiej przemocy seksualnej, której piosenkarka padła ofiarą (jako dziesięciolatka!), nie mogę się opędzić od obrazu „dziewczyn w lodówce”.

Uśmiechaj się. Okres masz?

Reportaż Karoliny Sulej zatytułowany został co prawda: „Margaret: Zostałam zgwałcona. Jako dziesięcioletnia dziewczynka. Cała moja kariera to zaklepywanie ran”, ale jego siła leży w tym, że pokazuje zarówno konsekwencje traumy – i to w życiu kogoś, kogo utożsamiamy z sukcesem! – jak i drogi wyjścia z życiowej „lodówki”. Margaret nie opowiada Sulej szczegółów z napaści, której doświadczyła. Opowiada, dlaczego nigdy wcześniej o tym nie mówiła:

„Od nas się przede wszystkim wymaga, żebyśmy były posłuszne. O kolesiach mówi się: »Aa, bo on taki jest«, »On zawsze się buntował«. Dziewczyna, która się buntuje, uchodzi za sukę albo wariatkę. Słyszysz tylko: »Ładnie się ubierz«, »Uśmiechaj się«, »Nie kłóć się, ty wariatko!

Reklama