„Ród smoka”? E tam! „Winchesterowie” i fenomen serialu „Nie z tego świata”
Zapytani o najważniejsze seriale fantastyczne XXI w., bez wahania wymienimy „Grę o tron”, „Stranger Things”, „Czarne lustro”, „The Walking Dead” albo „Czystą krew”. Kultowe, przełomowe, głośne. Gdzieś w tle tych przebojów rozwijała się natomiast historia o skali większej niż w którymkolwiek z nich. Stworzone przez Erica Kripkego (obecnie showrunner „The Boys”) „Nie z tego świata” (oryg. „Supernatural”) debiutowało w 2005 r., by ostatecznie zamknąć się w 15 sezonach, co jest wynikiem rekordowym, jeśli chodzi o amerykańskie seriale fantastyczne. Nawet zombiaki z „The Walking Dead” doczłapały „ledwie” do 11. serii!
Czytaj też: „The Walking Dead”, czyli epitafium dla żywych trupów
Między „Z archiwum X” a „Strefą mroku”
Początki były skromne. Ani Kripke, ani gwiazda jego serialu Jensen Ackles (Dean) nie spodziewali się, że przetrwają specjalnie długo. Zapytany podczas New York Comic Con o pierwsze lata „Nie z tego świata”, Ackles odparł: – Żeby serial został na antenie dłużej niż trzy sezony, musi być naprawdę dużym sukcesem. W życiu na to nie liczyłem. Nikt nie mógł przewidzieć, że dotrwamy aż do 15.
Bo też nie jest tak, że produkcja wytyczała w telewizji nowe szlaki – przeciwnie, jest mieszanką tego, co bardzo dobrze znane i lubiane przez szeroką widownię, czyli opowieścią o monstrach kryjących się pośród nas i odważnych ludziach, którzy stawiają im czoła dzień za dniem, aż w końcu staje się to ich robotą.