Czy potrzebna nam konstytucja? A jeśli tak, czy nie byłoby łatwiej, gdyby składała się z jednego zdania? Na przykład: „Na terenie Rzeczpospolitej Polskiej gwarantuje się wolność wyznania pod warunkiem, że jest katolickie”. Można w nim zawrzeć wszystko, co powinno znajdować się w najwyższym akcie prawnym, a że świat generalnie dąży do skrótów i uproszczeń, załatwiłoby się masę spraw jednym paragrafem.
Ta myśl mogła przyświecać Karolowi Guzikiewiczowi z NSZZ Solidarność w Stoczni Gdańskiej, kiedy zażądał „korekty” programu metalowego Mystic Festival, powołując się na obrazę uczuć religijnych, snując domniemania na temat satanistycznego charakteru imprezy, w końcu grożąc konsekwencjami finansowymi „za doznaną krzywdę”. Organizatorzy festiwalu chyba niespecjalnie się przejęli apelem, skoro koncerty doszły do skutku. Przejął się za to ktoś w Przedsiębiorstwie Komunikacji Samochodowej w Gdyni, ponieważ zaledwie kilka dni później ogłoszono, że słynna, przyciągająca turystów linia autobusowa 666 kursująca na Hel będzie odtąd nosić miano linii 669. (Doprawdy, nie wiem, która z tych dwóch nazw jest gorsza).
Jak zatem widać, nasila się walka z mocami ciemności. Trwa ona zresztą nie od dziś i potrafi zaskoczyć, bo szatan pojawia się tam, gdzie byśmy się go zupełnie nie spodziewali. Na przykład: w późnych latach 90., po transferze do niemieckiej drużyny, polski piłkarz Tomasz Hajto zdeklarował się w odpowiednim urzędzie jako bezwyznaniowiec. Uczynny kolega objaśnił mu, że oszczędzi na podatku kościelnym, a poza tym kto to widział, żeby Polak zarabiał niemieckie marki i jeszcze miał z nich płacić podatki na, tfu!, niemiecki Kościół? Po paru latach piłkarzowi uzbierały się spore zaległości (podobno 100 tys. marek), a urząd i tak go dorwał – wystarczyło, że ktoś przyuważył, jak Hajto żegna się przed wejściem na murawę.