Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Kobiety poradzieckie

Kobiety poradzieckie. Te, które wierzyły w system, i te zbuntowane

Fragment okładki książki „Miłość to cała moja wina. O kobietach z byłego Związku Radzieckiego” Fragment okładki książki „Miłość to cała moja wina. O kobietach z byłego Związku Radzieckiego” mat. pr.
Książka Małgorzaty Nocuń jest hołdem dla rozmówczyń i wszystkich „kobiet poradzieckich”. Historię Rosji opowiadają przede wszystkim mężczyźni. Ona chciała oddać głos kobietom.
Okładka książki „Miłość to cała moja wina. O kobietach z byłego Związku Radzieckiego”mat. pr. Okładka książki „Miłość to cała moja wina. O kobietach z byłego Związku Radzieckiego”

Reporterska książka Małgorzaty Nocuń przykuwa uwagę podwójnie. Po pierwsze jako opowieść o kobietach, z którymi autorka się spotykała podczas swych wielu podróży do krajów byłego Związku Radzieckiego, od Rosji przez Kaukaz po dawne radzieckie republiki Azji Centralnej, północy i wschodu. Po drugie – jako materiał do refleksji o kwestii kobiecej w społeczeństwach, w których patriarchat w różnych odmianach trzyma się mocno.

Szklany sufit w ZSRR

To paradoks, bo w systemie radzieckim pozornie kobiety miały takie same szanse życiowe jak mężczyźni. I to jeszcze w czasach, kiedy na Zachodzie dopiero rodził się feminizm. Propagandowym symbolem była kosmonautka Tierieszkowa, a podczas wojny z Hitlerem kobiety służące w Armii Czerwonej. Jedna z rozmówczyń zrobiła karierę w tajnym sektorze produkcji atomowych okrętów podwodnych. Miliony kobiet awansowało społecznie, zdobywając wykształcenie i pracę. Przenosiły się do miast, gdzie poziom życia był wciąż skromny, ale wyższy niż w wioskach i prowincjonalnych miasteczkach.

Wszędzie jednak kobiety natrafiały na szklany sufit. Rodziny, które zakładały, często się rozpadały. Alkoholizm i przemoc w domu były powszechnym doświadczeniem. Z jednej strony było wszechmocne i wszędobylskie państwo autorytarne, z drugiej gigantyczne zmiany społeczne przez to państwo generowane. Nigdy jednak stereotypy dotyczące miejsca kobiet nie zostały przepracowane tak, jak stało się to na demokratycznym Zachodzie. To oznaczało, że w praktyce kobiety wciąż musiały borykać się z wyzwaniami.

Tym większymi, że często wychowywały dzieci w pojedynkę, łącząc macierzyństwo z zarabianiem na życie.

Reklama