Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Sukces Agnieszki Holland. „Zielona granica” z nagrodą specjalną jury w Wenecji

Agnieszka Holland z nagrodą festiwalu w Wenecji Agnieszka Holland z nagrodą festiwalu w Wenecji Guglielmo Mangiapane / Reuters / Forum
Przejmujący film Agnieszki Holland o losie uchodźców na granicy z Białorusią otrzymał na 80. Festiwalu Filmowym w Wenecji Nagrodę Specjalną Jury. Złotego Lwa zdobył film „Biedne istoty” Giorgosa Lanthimosa.

„Dedykuję tę nagrodę wszystkim tym, którzy niosą pomoc uchodźcom” – mówiła reżyserka, odbierając wyróżnienie podczas gali kończącej jubileuszowy 80. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji.

Film, który jest krzykiem

Jury doceniło film polskiej reżyserki opowiadający o sytuacji na granicy z Białorusią. „Robię film, który jest krzykiem” – mówiła Agnieszka Holland w „Polityce” w wywiadzie udzielonym Jackowi Żakowskiemu. „Mnóstwo rzeczy ode mnie nie zależy. Mogę je analizować, piętnować, mogę protestować, ale mogę robić to, co ode mnie zależy. Jeżeli będę w tym wytrwała, zasieję jakieś ziarenko. Ono może zgnić albo uschnąć, ale zawsze jest szansa, że coś z niego wyrośnie. Zajmuję się migracją, bo mam wizję, że zmierzamy do jakiegoś strasznego paroksyzmu ludzkości i że będziemy, a trochę już jesteśmy, jego autorami”.

„Uwzględniająca różne punkty widzenia, zrodzona z potrzeby serca opowieść odsłania złożoną sytuację, jaka panuje na polsko-białoruskiej granicy”, pisał w „Polityce” Janusz Wróblewski. Fabuła jest fikcyjna, lecz scenariusz powstał na podstawie prawdziwych wydarzeń. Przygotowania do filmu objęły setki godzin analiz dokumentów, wywiadów z uchodźcami, strażnikami granicznymi, mieszkańcami pogranicza, aktywistami i ekspertami. Powstało kino ostro zaangażowane społecznie, otwierające oczy, zrodzone z gniewu i chęci wykrzyczenia emocji, zmuszające do zajęcia stanowiska i przemyślenia wartości, w imię których się działa.

Reżyserka opowiadała „Polityce” w wywiadzie: „Jedną z ostatnich ofiar była młoda Etiopka, która zaczęła się bardzo źle czuć i została w lesie, a grupa poszła do Hajnówki, żeby prosić o pomoc.

Reklama