Do kradzieży doszło prawdopodobnie w 1974 r. Z Muzeum Narodowego w Gdańsku zniknęły wtedy dwa dzieła, w tym właśnie obraz Pietera Brueghla Młodszego „Kobieta niosąca żar”. To jedna z głośniejszych kradzieży w powojennej historii Polski. Tym większe jest zaskoczenie, że najwyraźniej szykuje się podróż powrotna.
Czytaj też: Oblężone zamki i szturm na MSN. Sprawdziliśmy, do jakich galerii chodzili Polacy w 2024 roku
Dawno niewidziany Brueghel
Pochodzące z pierwszej połowy XVII w. dzieło jest miniaturą o średnicy niecałych 20 cm. Olej na desce nie jest może obrazem wielkich rozmiarów, niemniej to dzieło mistrza. Przypomnijmy okoliczności jego zaginięcia: oryginał został wyjęty z ramy i zastąpiony kopią. Nie ma nawet pewności, kiedy właściwie doszło do „podmiany”. Kradzież wyszła na jaw zupełnie przypadkiem w kwietniu 1974 r. Sprzątaczka nieopatrznie trąciła obraz, który runął ze ściany. Myślała, że zniszczyła oryginał.
Ale była to tak naprawdę reprodukcja. Sprawdzono też inne dzieła i okazało się, że z Gdańska zniknął jeszcze szkic „Ukrzyżowanie” Antona van Dycka. Na trop złodziei nigdy nie natrafiono. Tajemnica pozostawała nierozwiązana przez kolejnych 50 lat, nadzieja na odnalezienie z każdym rokiem tylko się kurczyła.
Tymczasem w zeszłym roku obraz pojawił się na wystawie w Holandii. Mało tego, był promowany jako... „niewidziany przez ostatnich 40 lat”. No cóż, życie pisze najlepsze scenariusze.
Czytaj też: Kultowy magazyn wybrał najważniejsze budowle XXI w.
Kobieta niosąca żar
„Kobieta niosąca żar” po dekadach wypłynęła na powierzchnię. Obraz został pokazany na wystawie w Goudzie jako dzieło z prywatnej kolekcji. Sprawą niebawem zajęli się dziennikarze magazynu artystycznego „Vind”, rozpoznali dzieło i nagłośnili sytuację. Obraz jest już zabezpieczony przez policję, która potwierdziła jego autentyczność. Służby badają, w jaki sposób trafił do kolekcji.
Co dalej? Zapewne wróci do Gdańska. Kiedy? Trudno powiedzieć. Wszystko teraz w rękach ministerstwa kultury, które, cytując rzecznika resortu, „podejmuje wszelkie działania, by dzieło trafiło do macierzystej kolekcji”. Zapytany przez media dyrektor MNG skomentował sprawę następująco: „Mogę powiedzieć jedynie, że jeśli ten obraz miałby wrócić do Gdańska, to bylibyśmy z tego powodu dumni i z pewnością będziemy o tym szeroko informowali”.
Czytaj też: Gdańsk wciąż nie ma godnego muzeum sztuki współczesnej. Weźmie przykład z MSN?
Sąd ostateczny
Przypomnijmy, że z widoku publicznego zniknął ostatnio „Sąd Ostateczny”. Obraz, dla którego większość gości specjalnie wybierała się do gdańskiego muzeum, nie będzie dostępny dla zwiedzających przez dwa lata. Trafił w ręce konserwatorów i badaczy. Może całkiem sporą lukę po tryptyku Memlinga wypełni częściowo miniatura Brueghla? Oczywiście, jeżeli wróci na czas. Tak czy inaczej, losy obrazu to materiał na scenariusz filmu sensacyjnego. Aż się prosi o przeniesienie na ekran.
Historia „Kobiety niosącej żar” przede wszystkim napawa nadzieją. Kradzieży dzieł z polskich zbiorów było przecież więcej, niewyjaśnionych zagadek mamy sporo i wszystkie czekają na happy end. Skoro odnalazł się Brueghel, to może „Portret młodzieńca” Rafaela, który zaginął 80 lat temu, również pewnego dnia wypłynie na powierzchnię?