Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Nie żyje Krzysztof Kononowicz, twarz patointernetu. Ta śmierć powinna dać do myślenia

Krzysztof Kononowicz jako kandydat na prezydenta Białegostoku Krzysztof Kononowicz jako kandydat na prezydenta Białegostoku Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
Zmarły w wieku 62 lat Kononowicz stał się gwiazdą internetu, ale przede wszystkim ofiarą swojej popularności. Odszedł, ale patostreaming zostaje. I ma się dobrze.

„Żeby nie było złodziejstwa, żeby nie było bandyctwa i żeby nie było niczego” – większość z nas pamięta słynną deklarację Krzysztofa Kononowicza, z którą w 2006 r. kandydował na urząd prezydenta Białegostoku (dodajmy: bezskutecznie). Nieporadny, w tureckim swetrze, sprawiał wrażenie nie tyle polityka, ile ofiary żartu, z której to roli nie wyszedł przez kolejne niemal dwie dekady internetowej działalności. Kononowicz stał się memem w czasach, gdy nie byliśmy do końca pewni znaczenia tego słowa, a jego popularność przyciągnęła osoby, dla których stał się łatwym źródłem zarobku.

Trudno inaczej nazwać działalność kanału Mleczny Człowiek, który z Kononowicza i jego współlokatorów (m.in. zmarłego w 2023 r. Wojciecha „Majora” Suchodolskiego, uzależnionego od rozpuszczalnika nitro) uczyniła modelowy przykład patostreamingu – relację z ludzkiego zoo, którego odurzeni alkoholem i innymi substancjami, podatni na manipulację bohaterowie upadlają się ku uciesze widzów.

To dochodowa branża – choć dokładne przychody kanału nie są znane, to według szacunków popularnego youtubera Sylwestra Wardęgi w okresie największej aktywności kanał mógł przynosić zyski przekraczające 40 tys. zł miesięcznie. Pojawiło się na nim 3,2 tys. filmów, obserwuje go ponad 170 tys. widzów.

Czytaj też: Patomedia społecznościowe.

Reklama