Dopadli mnie na schodach
Adrian Belew o współpracy z Talking Heads: Dopadli mnie na schodach
MARIUSZ HERMA: – Jak się ma pańska lewa dłoń?
ADRIAN BELEW: – Już w porządku. Mam za sobą udaną operację, przeprowadził ją bardzo doświadczony chirurg. Zdjąłem już bandaż, za kilka tygodni dłoń będzie jak nowa.
Europejska odnoga trasy „Remain in Light” nie jest więc zagrożona?
Poddałem się tej operacji na początku roku właśnie dlatego, aby mieć czas na zregenerowanie się przed następną częścią trasy. Najpierw odwiedzimy Amerykę Południową, a później przyjeżdżamy do Europy. Szalenie mnie to cieszy, bo na wizytę na waszym kontynencie czekam już kilka lat – od kiedy zaczął się covid!
Podobno właśnie pandemia przyczyniła się do tego, że wspólnie z Jerrym Harrisonem z Talking Heads zdecydowaliście się przypomnieć najsłynniejszy album tej grupy?
Zalążkiem pomysłu był koncert Talking Heads z Rzymu z 1980 r., konkretnie jego nagranie, które można zresztą znaleźć na YouTube. Wiele razy rozmawialiśmy o tym, aby spróbować odtworzyć jego atmosferę. Do dziś pamiętamy, jak niesamowita radość biła od publiczności. Kiedy więc świat pogrążył się w mrokach pandemii, uznaliśmy, że potrzebuje właśnie czegoś takiego, że powinniśmy wskrzesić tamtego radosnego ducha. Jerry zebrał odpowiedni zespół – bębny, dęciaki, gitary, klawisze, dwie wokalistki – liczący łącznie 11 osób, śpiewamy w pięć.
Niełatwo było zastąpić Davida Byrne’a?
Wiedzieliśmy, że nikt w pojedynkę nie może zająć jego miejsca, to byłoby niepoważne. Ma zbyt charakterystyczny wokal, wszyscy ten głos kochają. Podzieliliśmy się partiami tak, aby jak najlepiej się do nich dopasować. Część utworów śpiewa Jerry, część nasz saksofonista, który najbardziej przypomina wokalnie Davida.