Szkice z Zagłady
Michel Hazanavicius, autor animacji o Holokauście: Nie rozliczam Polaków, nie piętnuję Niemców
JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Dlaczego zdecydował się pan opowiedzieć o Holokauście w konwencji filmu animowanego?
MICHEL HAZANAVICIUS: – Taką ofertę złożyli mi producenci Patrick Sobelman i StudioCanal. Nigdy bym jej nie przyjął, gdyby zaproponowali mi realizację filmu aktorskiego na ten temat. Prosić wykonawców, by odgrywali więźniów transportowanych wagonami towarowymi do Auschwitz, zmuszać ich, by udawali ofiary Zagłady – dla mnie, jako reżysera, jest w tym coś obscenicznego. Animacja okazała się wyzwaniem mniej ryzykownym. Tak na marginesie: we Francji nie posługujemy się terminem Holokaust. To słowo ma wydźwięk religijny, podobnie jak hebrajskie Shoah oznaczające biblijną katastrofę. Oba sformułowania odwołują się do męczeństwa i nie są najlepszym określeniem ludobójstwa w komorach gazowych.
W języku polskim Shoah się nie przyjęło. Pozostańmy więc przy Zagładzie.
Jeśli chodzi o reprezentację, czyli sposób, w jaki przedstawia się eksterminację Żydów w sztuce, dominującą tendencją jest twardy realizm, trzymanie się faktów. Z oczywistych względów stosunkowo najmniej kontrowersyjną formą wydaje się reportaż i dokument. Żyjemy w czasach, gdy ostatni naoczni świadkowie odchodzą. Współczesna młodzież często wykazuje się nieznajomością wojennego kontekstu, wielu rzeczy nie jest w stanie pojąć, masowe zabijanie to dla niej abstrakcja. Są tak dalecy od tej historii, jak ja byłem w stosunku do afery Dreyfusa, która wydarzyła się w końcu XIX w. Żeby im ten odległy świat przybliżyć, trzeba się skupić na emocjach.
Animacja sprawdza się najlepiej w bajkach, więc jednak trochę mnie dziwi, że pan bez wahania zaakceptował ten gatunek.
Chcąc opowiedzieć o tak strasznej tragedii, jaki mamy wybór?