Komputery są dziś nieodłącznym narzędziem pracy większości muzyków. Większość twórców z kręgów popowych i aletrnatywnych wykorzystuje je jako kompaktowy substytut syntezatora, samplera i sekwenzera. Muzyka komputerowa ma jednak za sobą blisko pół wieku poszukiwań, które zaowocowały o wiele większą pulą możliwych zastosowań układów scalonych.
W 1957 roku Amerykanin Lejaren Hiller powierzył komputerowi zadanie komponowania wedle ustalonych wcześniej reguł: tak powstała epokowa „Illiac Suite”. Od tamtej pory sztaby informatyków, akustyków i kompozytorów pracują w elitarnych ośrodkach badawczych nad poszerzeniem spektrum zastosowań najnowszej technologii cyfrowej. Należy do nich Jean-Claude Risset (ur. 1938), nestor muzyki komputerowej, który lada dzień zawita do Polski, by w ramach „Warszawskiej Jesieni” opowiedzieć o swoich doświadczeniach oraz wysłuchać genialnej klawesynistki, Elżbiety Chojnackiej wykonującej „Pentacle”, jedną z najnowszych kompozycji Francuza. Z prekursorem muzyki komputerowej udało się nam porozmawiać przed rozpoczęciem festiwalu.
Muzyka elektroniczna od czasu pionierskich prób w latach 50. bardzo się chyba zmieniła?
Bez wątpienia. Ówczesne narzędzia studyjne pozwalały syntetyzować tylko niezwykle proste, pozbawione wewnętrznego życia, a przez to po prostu nieciekawe barwy. Z kolei muzyka konkretna – wynalazek Pierre’a Schaeffera i od tamtej pory francuska specjalność – dawała twórcy do dyspozycji nagrania dźwięków natury, cywilizacji, a także tradycyjnych instrumentów.