Palmy pod napięciem
Palmy pod napięciem. W Cannes wszystko było polityczne, rewolucja wisiała na włosku
Dramatyczne napięcia związane z sytuacją na świecie prowokowały do refleksji, czy nie była to najbardziej upolityczniona edycja festiwalu w Cannes od pamiętnego 1968 r. Z powodu protestów filmowców doszło wtedy do zerwania imprezy. Aż tak radykalnego rozstrzygnięcia się nie doczekaliśmy, ale rewolucja wisiała na włosku.
Bezpieczeństwa uczestników (padł rekord, wydano ponad 35 tys. akredytacji) pilnowało 500 funkcjonariuszy. Nawet oni nie byli w stanie zapobiec ostatniego dnia festiwalu sabotażowi stacji wysokiego napięcia, który doprowadził do blackoutu i na kilka godzin pozbawił prądu Cannes i 160 tys. domów w regionie.
Cannes podnosi ciśnienie
Wcześniej ciśnienie uczestnikom podniosła decyzja francuskiego sądu skazującego w przeddzień rozpoczęcia imprezy na 18 miesięcy w zawieszeniu Gérarda Depardieu – legendę europejskiego kina. Uznano go za winnego seksualnej napaści. „To efekt #MeToo i zachodzących zmian społecznych. Ta fala potrzebowała trochę czasu, aby nabrać siły” – stwierdził Thierry Frémaux, dyrektor festiwalu, informując przy okazji o nowych, twardszych zasadach obowiązujących od tej chwili w Cannes (więcej o sprawie Depardieu w tekście Kingi Strzeleckiej-Pilch).
Aby uniknąć skandali obyczajowych, wprowadzono wymóg posiadania certyfikatów poświadczających, że w czasie produkcji nie dochodziło do naruszenia godności członków ekip m.in. w wyniku agresywnych zachowań seksualnych. Na czerwonym dywanie zakazano prezentowania golizny, zbyt obszernych strojów utrudniających poruszanie się i robienia selfie. Pierwszą ofiarą nowej regulacji padła jurorka Halle Berry, którą cofnięto z La Croisette, gdyż jej sukienka od Gupty posiadała zbyt duży tren.