Reżyser, zapraszając przed kamerę niegdysiejsze gwiazdy gatunku, obecnych siedemdziesięcio-, a nawet dziewięćdziesięciolatków, chciał z jednej strony przypomnieć jego przeszłość, z drugiej pokazać, że wciąż tętni ono życiem. Nostalgia nostalgią, niszowe fascynacje niszowymi fascynacjami, jednak życie tanga w świadomości współczesnych ludzi sprowadza się do kilku zasłyszanych w sklepie H&M melodii. Bo w takich miejscach najczęściej słyszymy remiksy utworów Gotan Project. Zespół trzyma rękę na pulsie rynku: zaraz po premierze filmu Khana i publikacji soundtracku, ukazała się płyta koncertowa Gotan Project, a także, z myślą o fanach, ten sam album w wersji ekskluzywnej - ze specjalnymi dodatkami. Nowobrzmieniowa wersja tanga - czy to się komuś podoba, czy nie - robi karierę na świecie. Jedni chwalą zespół za przypomnienie gatunku, unowocześnienie go i przyciągniecie do niego młodych. Dla innych lekkostrawność easy-listeningowej elektroniki, połączonej z modną egzotyką, oznacza banał, snobizm i koniunkturalizm, za którym nie stoją żadne estetyczne walory. To uładzone, przyjemne, profesjonalnie wykonane world music, dalekie zarówno od awangardowych poszukiwań, jak i od żywiołu, jakim niegdyś było tango, szczególnie u swych początków.
Początki te otacza legenda rozrywki zrodzonej w zaułkach portowych dzielnic nad La Platą, gdzieś między trotuarem, podejrzaną tancbudą i tanim burdelem. I na nic się zdadzą protesty rzetelnych badaczy - ich schludne genealogie przegrywają z malowniczą aurą nieczystej historii, której orędownikiem był Borges: „wydaje się, że bez mroków i nocy Buenos Aires tango nigdy nie mogłoby się narodzić."
Lata 70. XIX wieku. Argentyna przyciąga spragnionych lepszego życia, czasem uciekających przed wyrokami imigrantów: ubogich Włochów, Hiszpanów, Francuzów. Do stolicy, z interioru, w poszukiwaniu zarobku, masowo napływają krewcy gauchos. Ale pracy jest mało, ambicje wygórowane, frustracja narasta, podobnie tęsknota wykorzenionych, niespełnionych ludzi. Latynoski sentymentalizm, gwałtowność i pragnienie chwały, a także ckliwa nostalgia znajdują upust w ulicznych pojedynkach na noże i kieliszki. Ale nie tylko: muzykalni awanturnicy wyrażają swe emocje w tańcu, który poprzez sekwencje naśladujących pogoń kroków, uścisk ciał oraz niespodziewane momenty bezruchu ukazuje walkę, która często kończy się symboliczną śmiercią jednego z tancerzy.
Pierwotnie tango tańczono w parach męskich, ale kiedy brakowało partnerów (rywali) zadowalano się kobietami; a że był to taniec poufały, zapraszano do niego prostytutki. Pełniły one raczej instrumentalną rolę, to mężczyzna „opowiadał" o swojej tragicznej egzystencji, dumie, tęsknocie i samotności; on błyszczał, jego oklaskiwano.
Pod koniec XIX wieku popularne stały się lokale, gdzie pracowały zawodowe tancerki. Miejsca te przyciągały ciekawych egzotyki i złaknionych wrażeń przedstawicieli wyższych sfer. Wkrótce tango doznało społecznego awansu i przeniosło na salony. Awans odbił się pozytywnie na muzycznej jakości akompaniamentu. Pierwotnie był on dziełem nieudacznych ulicznych grajków, którzy, najczęściej w triach (flet, gitara, skrzypce), grali tanga wywodzące się z lekkich, mocno zrytmizowanych milongas zabarwionych m.in. andaluzyjskim fandango, kubańską habanerą i pieśniami gauchos.
Teraz przyciągnęło do siebie zawodowych muzyków i kompozytorów, instrumentarium wzbogaciło się o fortepian, a przede wszystkim bandoneon. Wkrótce podbiło Paryż i podłapało blichtr Hollywood. Warto wspomnieć o roli czołowego amanta kina niemego, Rudolfa Valentino, którego ognista interpretacja, bicz i strój gaucho wzbudzają obecnie salwy śmiechu.
W 1919 wykonawca pieśni kreolskich Carlos Gardel zaśpiewał „Mi noche triste" i zainicjował karierę tanga jako śpiewu. Kolejnym, radykalnym krokiem na drodze jego ewolucji, jako gatunku pierwotnie podporządkowanego ludycznemu tańcowi i społeczno-kulturowej genezie, ku muzyce artystycznej, była rewolucja stylistyczna i znaczeniowa dokonana przez Astora Piazzollę, który oczyścił tango z erotyzmu i dosadności, wysubtelnił, połączył z elementami muzyki poważnej i tym samym przeniósł z sal tanecznych do filharmonii. Odtąd miało być słuchane i kontemplowane, nie tańczone. Tym samym stało się trudniejsze, a więc mniej popularne. Na spadek zainteresowania wpłynęły także rządy pułkowników w Argentynie, którzy obawiali się rewolucyjnej mocy tej muzyki, a także wielki pochód rock'n'rolla.
Dopiero Gotan Project w skuteczny sposób przypomniał i spopularyzował ten gatunek. Ale kto wie, może doczeka się ono kolejnego wielkiego reformatora. Bo ta muzyka ma wciąż w sobie życie. Nic dziwnego, wszak życie miała naśladować. Taki los.