Czteroodcinkowy miniserial pomysłu i z tytułową rolą Frances McDormand. Pamiętna policjantka w ciąży z „Fargo” braci Coen i charyzmatyczna strażak ze „Wszystkich odlotów Cheyenne’a” zachwyciła się nagrodzoną Pulitzerem powieścią Elisabeth Strout o mieszkańcach prowincjonalnego amerykańskiego miasteczka, oglądanego na przestrzeni ćwierćwiecza. Tytułowa Olive Kitteridge to z początku 45-, pod koniec już 70-letnia, zasadnicza, przenikliwa i przeraźliwie smutna nauczycielka matematyki. Ktoś napisał, że to jedna z tych osób, które nie palnęły sobie w łeb tylko dlatego, że muszą doczekać śmierci swojego psa. Olive jest przekonana, że odziedziczyła po ojcu depresję. Z rezygnacją (ale też dumą, bo uważa, że dotyka ona tylko wyjątkowe jednostki) obserwuje jej symptomy także u własnego syna. Ale ludzi nieszczęśliwych, depresyjnych, zrezygnowanych jest tu więcej, pół miasta wygląda jakby woziło w samochodach pistolety i tylko wyczekiwało na okazję, by zakończyć żywot. Druga połowa zaś próbuje być dla swoich bliskich oparciem. Jak Henry (Richard Jenkins), mąż Olive – sympatyczny, lubiący życie aptekarz. Główną osią czterogodzinnego serialu jest historia ich małżeństwa. Poznajemy ich w momencie kryzysu, obserwujemy, jak każde na swój sposób walczy o ten uciążliwy na co dzień, ale najważniejszy związek. McDormand i jej kobiecej ekipie (scenarzystka Jane Anderson i reżyserka Lisa Cholodenko) udało się przekonująco opowiedzieć o codziennym heroizmie, o trudzie zwykłego życia. Jest tu melancholia, kontemplacyjne zdjęcia pięknej przyrody, jest gra na półtonach, płynne przejścia od komedii do dramatu i z powrotem. Wady serialu – powolna akcja, do bólu zwyczajni bohaterowie – są jednocześnie jego wielkimi zaletami. Plus perfekcyjny scenariusz, cudowne zdjęcia i genialne aktorstwo (w czwartym odcinku do obsady dołącza Bill Murray). Nie dziwi, że najnowsza produkcja HBO była wydarzeniem tegorocznego festiwalu filmowego w Wenecji.
Olive Kitteridge, emisja: HBO GO – 3 i 4 listopada, HBO – od 10 listopada, godz. 22.00