Dwa głośne filmy ubiegłego sezonu: „Wygnanie” Andrieja Zwiagincewa i „Ładunek 200” Aleksieja Bałabanowa to skrajnie różne przykłady rosyjskiego kina autorskiego. Pierwszemu patronuje duch Tarkowskiego. W biblijnej, niemal rajskiej przestrzeni rozgrywa się dramat dzieciobójstwa. W drugim oglądamy piekielną wizję dogorywania komunizmu przed nastaniem epoki pierestrojki. Z jednej strony obraz ziemi jałowej bez Boga. Z drugiej infernalny opis diabelskich mocy zdegenerowanego systemu. Metafizyka kontra naturalizm.
Mimo odmiennych estetyk filmy te spotykają się na płaszczyźnie symbolicznej. Pokazują konsekwencje życia w świecie bez wartości. Pustkę po upadku religii i fałszywej ideologii. W „Wygnaniu” imponuje subtelność narracji, lecz drażni patos wielu scen. W „Ładunku 200” szokuje odwaga ukazywania brutalnej rzeczywistości, ale razi tendencyjność w postrzeganiu tylko jej czarnych stron. Tak czy inaczej, robią piorunujące wrażenie. Pozwalają wejrzeć w głąb sumień. I zrozumieć, co najbardziej gnębi współczesnych Rosjan.