Kilka dni temu jechałem samochodem ze Szczecina do Krakowa i słuchałem audycji, w której na temat piłki nożnej wypowiadał się pewien afrykański biskup, a ponieważ gospodarzem obecnego mundialu jest Republika Południowej Afryki, głos ten był szczególnie ważny i jak najbardziej na miejscu. Biskup opowiadał, że w Afryce, kontynencie szczególnie doświadczonym i doświadczanym przez los, kontynencie krwawych podziałów, religii i wyznań nie zawsze chodzących w parze, piłka nożna jest właściwie jedyną rzeczą, która potrafi zjednoczyć ludzi. Kiedy młodzi chłopcy wybiegają na boisko, przestaje się liczyć, kto jest muzułmaninem, a kto chrześcijaninem. W tym momencie piłka nożna staje się religią.
Afrykański biskup mówił płynnie po polsku z zabawnym akcentem, choć w sumie samej nie powiedział niczego nowego. Zacznijmy od sprawy jednoczenia ludzi za pomocą futbolu. Ponoć są trudności z ustaleniem początków tej gry. Niektórzy naukowcy wskazują przedkolumbijską Amerykę i Azteków. Wspomina się też średniowieczną Wenecję. Jednak przyjmuje się, że kolebką piłki nożnej jest Anglia, bo tam w XIX w. przeprowadzono pierwsze rozgrywki oraz spisano pierwsze przepisy. Powiem więcej: Anglia – według podania pewnego wczesnośredniowiecznego kronikarza – jest również krajem, w którym wynaleziono przedmiot zwany piłką do kopania. Używając współczesnej terminologii, Anglia jest również miejscem, gdzie odbył się pierwszy mundial, a było to na długo przed Urugwajem.
23 kwietnia 871 r., z ran poniesionych w bitwie z Duńczykami pod Merton, zmarł anglosaski król Ethelred, zostawiając koronę swojemu młodszemu bratu Alfredowi.