Dziś wydają 60 książek rocznie, ale nie chodzi im tylko o sprzedaż, ale o to, by wywoływać dyskusję i wkładać kij w mrowisko. Ich hasło to: „wszystko, co się nie opłaca”. To u nich debiutowali laureaci Paszportów POLITYKI: Michał Witkowski, Sławomir Shuty i Sylwia Chutnik. Na dziesięciolecie istnienia – krótka prezentacja Ha!artu w dziesięciu odsłonach.
1
Korporacja z akademika
Wszystko zaczęło się w pokoju 467 w akademiku Żaczek w Krakowie w 1999 r. Mieszkał w nim wtedy Piotr Marecki i tam mieściła się redakcja Ha!artu, pisma studenckiego, które zmieniło się w interdyscyplinarny kwartalnik prezentujący młodą literaturę. Na siedmiu metrach kwadratowych leżały w stosach numery pisma i książki, które dołączali do numerów. Była tylko wąska ścieżka do łóżka. – Wychowałem się na „Brulionie” – mówi Marecki. – Docierał do Jasła, czytaliśmy go w liceum, podawaliśmy go z rąk do rąk, dzięki „Brulionowi” zainteresowałem się literaturą i też chciałem robić pismo.
Podobnym wychowankiem „Brulionu” był Paweł Dunin-Wąsowicz. Zresztą droga Ha!artu i prowadzonego przez niego wydawnictwa Lampa i Iskra Boża była w wielu punktach podobna, choć dziś różnią się profilem. Dunin-Wąsowicz pozostał jednoosobową firmą, skupił się na wydawaniu pisma i sporadycznie książek, a Ha!art poszedł w stronę poszerzania oferty. Zatrudnia wiele osób, prowadzi portal, tworzy kolejne serie wydawnicze.
2
Pismo, czyli polski koloryt
Czasopisma literackie na początku lat 90. odgrywały ogromną rolę. Powstał „Ha!art”, olsztyński „Portret”, „Meble”, „Kartki”, i wiele, wiele innych. – Pisma literackie to polska specyfika, w żadnym z krajów sąsiednich nie ma ich tylu, w krajach zachodnich są za to kulturalne dodatki do gazet i periodyki akademickie.