Cała opowieść rozgrywa się w końcu lat 20. w nieznanym miasteczku N*** gdzieś na południowym wschodzie kraju, nieopodal Drohobycza.
Obraz prowincjonalnej Polski, niezmiennej od lat 90., ze swoimi pretensjami i tęsknotą za blichtrem.
Ta książeczka jest gorzka i wzruszająca, czego, przyznam, już się po Witkowskim nie spodziewałam.
Intryga kryminalna jest tylko pretekstem dla rozmaitych dygresji i dla portretu głównego bohatera, który z lubością obnaża przed czytelnikiem swoje słabostki i perwersje.
Siedzę w kawiarni i podsłuchuję rozmowę trzech nieźle ubranych młodych ludzi. Restauracja jest stylowa, ludzie są stylowi, w stylowych oprawkach i żarcie też jest lekkie i stylowe.
Dowiadujemy się nie tylko, jak wygląda kurort po sezonie, ale jak pachnie, bo bohater rejestruje wszystkie tony zapachów.
W tym roku mija 10 lat od mojego debiutu i właściwie mogę już powiedzieć, że jestem starym pisarzem. Nabyłem trwałej niezdolności do pracy na etacie.
Przewrotnie nazwali się kiedyś korporacją. Po dziesięciu latach Ha!art urósł do rozmiarów może nie koncernu wydawniczego, ale dużej instytucji polskiej kultury.
Polak w ciepłych krajach. Zimą. Blady. Spasiony. Poparzony przez słońce.