Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Szczucie

Kawiarnia literacka

Z coraz większym trudem udaje się ukryć banalny fakt, że jako narodowa tłuszcza mamy skłonności do szczucia.

Nie mamy skłonności do radości, skromności, poczucia humoru. Ewidentnie gustujemy w „walkach psów” – w politycznej, ideologicznej, pornograficznej i jakiej tam jeszcze jatce. Dla jasności parę wydarzeń z ostatniego czasu: paranoja wokół ACTA, szkalowanie martwej Wisławy Szymborskiej, coraz to nowe akty obnażeń części intymnych i defekacyjnych celebrytów, reprezentujących kulturę niską, niższą i najniższą. Rodzaj „walki psów” można dowolnie wymyślać pod kątem określonych fenomenów z codziennej, medialnej kaszanki. Rzecz jasna, zupełnie nie wyróżniamy się na tle, dajmy na to, Europy. Jesteśmy Europą, więc spokojnie siedzimy na swojej grzędzie, wietrzymy lub nie własny chlew, uzurpujemy jakieś mity założycielskie, w zależności od światopoglądowej opcji. Jest smutno, nie jest śmiesznie. A mogłoby być i smutno, i śmiesznie.

Każdy, kto czytał „Proces”, wie, że Józef K. ginie „jak pies”. Kocham psy, koty i inne byty mniejsze, dlatego takie porównanie wydaje mi się nad wyraz zaszczytne. Zwierzęta są lepsze od ludzi, to oczywiste. My potrafimy zwierzęta szczuć, zdecydowanie rzadziej kochać. We wczesnej powieści Franza Kafki „Ameryka” znajdujemy natomiast wzorcowy model szczucia między przedstawicielami korony stworzenia. Warto przeto zasięgnąć ponownej lektury – bodajże „Ameryka” widniała kiedyś w wypisach szkolnych. Wnioskuję tak z posiadanego egzemplarza książki, wydanej na początku lat 90. przez Puls w całkiem sporym nakładzie. Jako że, według badań rynku, internauci, ci od ściągania i ci od nieściągania, stanowią poważny procent nabywców książek papierowych, mój apel o czytanie „Ameryki” powinien zadziałać niczym ustawka na Facebooku w słusznej sprawie.

Polityka 09.2012 (2848) z dnia 29.02.2012; Kultura; s. 75
Oryginalny tytuł tekstu: "Szczucie"
Reklama