Barbara Toruńczyk, Żywe cienie, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2012, s. 216
Rzadko do rąk czytelników trafia książka tak zredagowana jak „Żywe cienie”. Nie powinno to jednak dziwić. Autorką jest przecież Barbara Toruńczyk, współredaktorka „Zapisu” i redaktorka „Zeszytów Literackich”, wydawanych najpierw w Paryżu, a od 1990 r. w Warszawie. Rozmowy, sylwetki twórców, meandry życiorysów, przypomnienie ceny dokonywanych wyborów i temperatury toczonych dyskusji układają się w opowieść o dziejach wolnego słowa. Dziejach, w których znaczącą rolę odegrało pokolenie ’68. Pisze Toruńczyk: „Rozumiemy się do dzisiaj, ale nie we wszystkim. Wtedy łączyła nas pasja polityczna, radykalizm, rewolucja obyczajowa... Nie myśleliśmy o karierze, stabilizacji ani pieniądzach”. O przeszłości mówi Barbara Toruńczyk oddając głos innym, nie eksponując własnej biografii. Najciekawsze, przemawiające do wyobraźni, boleśnie prawdziwe są portrety i szkice postaci, z którymi los zetknął autorkę. Miłosz, Herbert, Woroszylski, Giedroyc, Kott, Edelman, Alina Margolis, Turowicz, Woźniakowski, Lebenstein, Hertz – lista jest długa. Talent obserwacyjny, dobór słów zapadających w pamięć sprawiają, że znowu widzimy Marka Edelmana, który „bliskim nie oszczędził prawdy. Czasami brzmiała dramatycznie. Ale on był przecież specjalistą od przejść dramatycznych. Mówił: nic się nie da zrobić... Tak czy siak, najważniejsze to siedzieć przy łóżku i trzymać za rękę...”. Wraca do nas Jan Kott, będący „reporterem aktualności i zawsze pierwszym autorem ich obrazu, czy były to wydarzenia z życia teatru, literatury czy historii...”. Słyszymy głos Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który „sprawy publiczne przeżywał jak sprawy własne, intymne”.