Dryfujący ponton ratunkowy jest na morzu częstym widokiem. O wiele rzadziej odkryć można w takim pontonie zwłoki dwóch mężczyzn ubranych w drogie garnitury. Gdy okaże się, że ofiary – przed śmiercią torturowane – pochodzą z Europy Wschodniej, staje się jasne, że policjanci z Ystad trafili na ślad międzynarodowej organizacji przestępczej. „Psy z Rygi” – opublikowane w 1992 r. – są ważną powieścią z dwóch powodów. Po pierwsze – rozpoczynają cykl z Kurtem Wallanderem, który wkrótce stał się jednym z najwyrazistszych bohaterów pojawiających się we współczesnych powieściach kryminalnych. Wyprawa do Rygi zaowocuje także związkiem zgorzkniałego komisarza po przejściach z niejaką Bajbą, a czytelnicy będę śledzić skomplikowane i emocjonalnie wyniszczające relacje między tymi postaciami w kolejnych książkach. Życie wewnętrzne głównego bohatera jest bowiem równie ważne w tych kryminałach jak skądinąd frapująca fabuła.
Po drugie – „Psy z Rygi” podejmują jeden z podstawowych tematów poruszanych przez Henninga Mankella, czyli kwestię międzynarodowej przestępczości w dzisiejszym świecie. Można powiedzieć, że Mankell w swoich powieściach równomiernie rozkłada akcenty, raz dotykając specyficznie szwedzkich problemów (tak dzieje się np. w „Fałszywym tropie” czy w „Mordercy bez twarzy”), innym razem pokazując, jak rozpad dawnych podziałów politycznych i granic wpływa na przemiany świata zbrodni ery globalizacji (wymieńmy tu „Białą lwicę” czy „Mężczyznę, który się uśmiechał”). „Psy z Rygi” to powieść, w której autor nie jest jeszcze pewny swych – powiedzmy od razu: ogromnych – możliwości na polu kryminału, który między innymi dzięki takim pisarzom jak Mankell po raz kolejny przełamał stereotyp o tej literaturze jako łatwej i przyjemnej. Po prostu postać literacka mówi nam więcej o współczesności niż zastępy badaczy opisujących nowoczesne społeczeństwo. I na tym polega główna wartość powieści tworzonych przez pisarza ze Szwecji.
Henning Mankell, Psy z Rygi, przeł. Grażyna Ludvigsson, s. 288