Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Mikrocząsteczka z niebytu

Recenzja książki: Tadeusz Konwicki, "Wiatr i pył"

Z kosmicznym dystansem do siebie

Tadeusza Konwickiego brakuje. Co prawda zawsze można wrócić do książek, które się nie starzeją, ale brakuje jego spojrzenia z dystansu. Wszyscy, którzy tak myślą, rzucą się na książkę „Wiatr i pył”, która nie oznacza jednak, że pisarz przerwał trwające od 13 lat milczenie. Składa się ona bowiem z dawnych tekstów niepublikowanych w żadnej książce. Począwszy od debiutanckiego opowiadania „Kapral Koziołek i ja” po esej „Mickiewiczowie młodsi” z 2005 r. Dobrze, że pojawił się pomysł, by je zebrać, bo inaczej przegapilibyśmy prawdziwe perły.

Choćby scenariusz „Trochę apogeum”. Konwicki myślał o realizacji tego filmu w latach 60. Rzecz dzieje się w zakamarkach Pałacu Kultury, w którym jednocześnie trwa zjazd esperantystów, koncert, transmisja z zaćmienia Księżyca, a wokół krąży chłopak z bombą. W groteskową narrację wplecione są rozmowy o zaświatach. Najciekawszy w tej książce jest jednak późny Konwicki – wracający na Litwę. „Jestem utkany z jakichś resztek po Pieślakach, Kieżunach, Wieszunach, a może nawet Mickiewiczach. Zastygłem w krysztale tamtego powietrza”. Przy kręceniu „Lawy” uświadomił sobie, że może odtworzyć czasy Mickiewicza, bo na Litwie nic się nie zmieniło. „Ja jestem ostatni, co pamięta początek XIX wieku”.

Późny Konwicki patrzy z kosmicznym dystansem na siebie i rzeczywistość wokół. Wydawał się nieobecny, tymczasem w latach 90. pisywał jeszcze felietony do pisma „Charaktery”, które są mistrzostwem autoironii i wisielczego humoru: „Spoglądam na swoje życie z oddali.

Polityka 2.2009 (2687) z dnia 10.01.2009; Kultura; s. 48
Oryginalny tytuł tekstu: "Mikrocząsteczka z niebytu"
Reklama