Ludzie i style

Coś z Nietzschego

Jak promować filozofię za pomocą memów

Artur Schopenhauer Artur Schopenhauer Mirosław Gryń / Polityka
Kto mówił, że w popkulturze nie ma miejsca na filozofię? Kompania myślicieli z Schopenhauerem, Heideggerem i Heglem została zbiorowym bohaterem internetowych memów.
Groucho MarxAN Groucho Marx
Fryderyk NitzscheAN Fryderyk Nitzsche
Karol MarksAN Karol Marks

Wiedziałem, że wasze życie pozbawione jest sensu. 200 lat temu” – mówi starszy mężczyzna o aparycji złowrogiego cumulusa. Pewnie go znacie. Właśnie on każdego dnia przekonuje rzesze internautów, że istnienie człowieka to nieustanne zmaganie się z lękiem przed śmiercią i niezdarny taniec na granicy zła. Nazywał się Artur Schopenhauer, pochodził z Gdańska, zmarł przed 154 laty. Był największym pesymistą w dziejach filozofii. „Morza szum, ptaków śpiew, ból, cierpienie, pot i krew” – powiada z innego ujęcia fejsbukowego profilu o nazwie „Polecam poczytać Schopenhauera”.

Strona o Schopenhauerze to najpopularniejszy polski fanpage zajmujący się kreatywnym, satyrycznym remiksem klasycznej myśli filozoficznej: dorobił się już 25 tys. fanów. Społeczności takie jak ta, na przekór trendom i marginalizowaniu filozofii, stają się ostojami towarzyskiego upowszechniania humoru bazującego na dostojnym dorobku kulturowym. Gdy Schopenhauer wzdycha z mema: „Nie żałuję, że was nie poznałem” albo: „Keep calm and zaneguj wolę życia”, publiczność odpowiada, że dzień nie mógł się zacząć lepiej.

Chciałbym wierzyć, że popularność profilu wynika z atrakcyjności myśli samego Schopenhauera, ale nie ma sensu się oszukiwać. Chodzi tu raczej o jego „opaczność” względem dominującej w sieci celebracji życia, motywacyjnych bzdur i wymuszonych uśmiechów – mówi Maciej, doktorant na filozofii, twórca „Polecam poczytać...”. W całym swoim schopenhauerowskim fatalizmie wierzy, że jakiś procent jego fanów zainteresował się twórczością słynnego gdańszczanina. Jednocześnie trochę boleje, że tym bodźcem musi być zwykle maksymalne uproszczenie w postaci pospolitego obrazka z krótkim hasłem.

Po drugiej stronie Martin Heidegger i Georg Wilhelm Friedrich Hegel uczą, jak podrywać kobiety. Ten pierwszy, zapewne najwybitniejszy myśliciel XX w., tako rzecze z obrazka ustami pomalowanymi na majtkowy róż: „Chcecie wiedzieć, jak zdobyłem serce Hanny (Hannah Arendt – romansowała z Heideggerem przed wojną)? Noszę tylko daseinerskie ubrania”. „Dasein” to w skrócie jego koncepcja bytu, w tym dowcipie korespondująca z designerskim, hipsterskim sznytem, który lansuje w sieci przetworzony na nowo Heidegger (występuje też w fikcyjnej reklamie Emporio Armani). O miłości naucza również Derrida, o jej niezgłębionym braku Nietzsche, zaś Karol Marks, jako sprzedawca w kiosku, na pytanie klienta: „Czy jest »Świat seriali«?”, odpowiada z lewa przewrotnie: „Jest tylko świat materialny”.

Mamuś, puść, jestem nadczłowiekiem

Klasyczny filozof bohaterem mema? Obok, a może zamiast cytatów-parodii z książek Paulo Coelho, „sucharów” z „Familiady” i Mirka, sprzedawcy samochodów (tego od „Paaanie, Niemiec płakał, jak sprzedawał”)? – Czemu nie? Wyobrażam sobie, że imperatyw kategoryczny Kanta mógłby być nawet niezłym hasłem reklamowym jakiegoś sklepu ze sprzętem RTV, jeśli tylko właściwie sparafrazuje się słowa „filozofa z Królewca” – odpowiada Tomek, twórca profilu „Filozofia na sucho”, student filozofii z Poznania. W cztery miesiące zdobył 10 tys. fanów na Facebooku. Piszą do niego wykładowcy akademiccy i nauczyciele – proszą o zgodę na wykorzystanie jego memów podczas zajęć dydaktycznych. Najpopularniejszy żart? Obok Marksa i „Świata seriali”, jeszcze ten: Nietzsche stoi u fotografa z matką pod rękę. Mówi: „Mamuś, puść, jestem nadczłowiekiem”.

Takich filozofów znaliśmy dotychczas wyłącznie ze skeczy Monty Pythona. Genialny mecz piłkarski Niemcy-Grecja, w składzie Niemców m.in.: Kant, Hegel, Nietzsche, Leibniz, Schopenhauer oraz… Beckenbauer („To zaskoczenie”); u Greków np.: Platon, Arystoteles, Sofokles, Heraklit, Sokrates, Archimedes. Sędziują „Kung-fu Konfucjusz” i św. Tomasz z Akwinu wraz ze św. Augustynem. Komentator aż pieje z zachwytu, choć przez większość spotkania filozofowie nie dotykają piłki, tylko chodzą po boisku i dumają. W pewnym momencie wyrywa się Nietzsche, oskarża Konfucjusza o brak wolnej woli, na co ten wlepia mu żółtą kartkę. Gdy Grecy (Grecy, a konkretnie Sokrates – jak by to ujął Dariusz Szpakowski) w końcu strzelają gola, Niemcy ruszają do sędziego. Hegel twierdzi, że rzeczywistość to tylko aprioryczny dodatek do etyki, Kant za pomocą imperatywu kategorycznego stwierdza, że bytuje ona tylko w wyobraźni. Zaś Marks twierdzi, że był spalony. Ale Konfucjusz bramkę uznaje.

Charakterystycznym elementem czasów, w jakich żyjemy, a więc dziedziczących zdobycze postmodernizmu, jest łączenie elementów popularnych z bardziej elitarnymi – mówi Aleksandra Szantyr, autorka profilu „Filozofia miłości rządzi”, lekarz stomatolog, która do specjalizacji z chirurgii szczękowo-twarzowej postanowiła dołożyć dyplom z filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pomysł na fanpage był oryginalny i narodził się podczas kursu z filozofii miłości: chodziło o produkowanie memów prezentujących teksty na podryw, którymi mogliby się posługiwać znani myśliciele. Weźmy George’a Edwarda Moore’a: „Na ten wieczór zawieśmy problem błędu naturalistycznego i przyjmijmy, że czekająca nas przyjemność i dobro są analitycznie równoważne”. Albo J.P. Sartre’a: „Chcę posiąść twoją wolność jako wolność”. Wszystko jasne?

Fi-LOL-zofia

Z rozumieniem filozoficznych memów jest jak z literaturą czy kinem – odbiorca mainstreamowy odnajduje interesujące dla siebie elementy fabuły, zaś odbiorca wyposażony w zaplecze wiedzy, odczyta niepomiernie więcej i na sposób dla niego bardziej stymulujący – filozoficznie rzecz ujmuje Aleksandra Szantyr. Dodaje, że przenikanie elementów nauki czy humanistyki do kultury głównego nurtu nie jest wcale zjawiskiem nowym i mamy z nim do czynienia na gruncie np. filmu. Klasycznym przykładem jest twórczość Woody’ego Allena, popularyzująca psychoanalizę, nawiązująca do Heideggera czy Kierkegaarda, ale też seriale, np. „Teoria wielkiego podrywu”, gdzie bohaterami są naukowcy i poruszane są zagadnienia z fizyki czy astronomii. Wspomnijmy jeszcze o Slavoju Žižku, słoweńskiej gwieździe współczesnej filozofii, który elitarność myślową wprowadza do popkultury (choćby w postaci znakomitej dokumentalnej serii „Zboczona historia kina”).

Internet z pewnością jest medium, które ułatwia popularyzowanie takich treści – zauważa Aleksandra Szantyr.

Z ich rozumieniem jest też tak, że dzięki humorowi filozoficznych memów zmniejsza się dystans pomiędzy niedostępną dla wielu, tajemną dyscypliną, jaką jest filozofia, i nieufnymi wobec niej tzw. przeciętnymi odbiorcami. Jeśli drobny wycinek z Kanta, Hegla czy Platona jest w stanie rozśmieszyć w miarę rozgarniętego zjadacza internetu (Platon do Arystotelesa: „Wiem, co mówiłem o kondycji fizycznej… ale jakieś małe chipsy to by tu jeszcze wjechały”), to z większą porcją zjadacz też dałby sobie radę. W idealnym modelu jest szansa, że człowiek ciekaw świata, zainteresowany śmiesznym obrazkiem z Sartre’em czy Schopenhauerem, zajrzy chociaż do Wikipedii. A potem przeczyta coś autorstwa tego czy owego. Wiara jak u pesymistycznego twórcy „Polecam poczytać Schopenhauera”.

Przecież na podstawie Facebooka czy, szerzej, internetu możemy postawić ciekawe filozoficznie pytania – zaznacza Maciej Sowa, reżyser „Filozofii egzystencjalnej”, student filozofii na UJ. – Na przykład pytanie o podmiotowość i tożsamość – czy „ja” w świecie realnym i „ja” w świecie internetu to ta sama osoba? Pytanie ontologiczne: w jaki sposób istnieją byty w świecie elektronicznym? Czy w internecie możemy stworzyć siebie na nowo? – Sowa wyjaśnia wagę filozoficznej inspiracji.

Ale są i tacy, którzy odpowiadają, że cała ta internetowa „fi-LOL-zofia” (LOL od popularnego sieciowego zwrotu „Laughing out loud” oznaczającego wybuch śmiechu) to jest co najwyżej reinkarnacja średniowiecznej idei Biblii Pauperum – uproszczonego wyciągu z Pisma Świętego dla ubogich. Ubogich w sensie duchowego ubóstwa, niepełnego wykształcenia i słabej orientacji w czytaniu ze zrozumieniem. Dziś, gdy Marks podstępnie stwierdza: „Filozofowie dotąd tylko objaśniali świat, chodzi jednak o to, by robić memy”, ubodzy duchowo rechoczą, na co zaznajomieni z „Kapitałem” czy „Liberałami przy władzy” kiwają głowami z politowaniem. Biblia Pauperum czy nie – śmieszne. Zresztą nie tylko u nas.

W Ameryce na Twitterze furorę robią fikcyjne hybrydy postaci ze sfery sacrum i profanum. Na przykład KimKierkegaardashian (148 tys. obserwujących!) to połączenie myśli filozoficznej duńskiego egzystencjalisty Sørena Kierkegaarda z pudelkowymi przemyśleniami celebrytki Kim Kardashian. „Odnalazłam prawdę, która prawdą jest dla mnie, ideę, dla której mogę żyć i umierać. Quesadillas” – pisze filozofka Kim. Albo: „Pragnę zwrócić waszą uwagę na fakt, że zgodnie z definicjami Platona i Arystotelesa, mam w pytę męża”. Właśnie, męża. Równie popularny na Twitterze jest Kantye West, czyli skrzyżowanie Immanuela Kanta z raperem Kanye Westem: „Puść to dalej, jeśli twoja deontologia wygląda jak szyty na miarę ciuch Versace, a twoje łaknienie prawdy jest bardziej odświeżające niż impreza z Giorgio Armanim”. Ilu z tysięcy obserwujących fi-LOL-zoficzne wcielenia Kierkegaarda i Kanta przekartkowało raz w życiu „Krytykę czystego rozumu”? A ilu przekartkowało z tych, którzy o KimKierkegaardashian i Kantye Wescie w ogóle nie słyszeli?

Śmiech i strach

Problem jest bardziej złożony. U pionierów zaglądających z myślą wielkich pod wirtualne strzechy dobra zabawa i nadzieja na zasianie ziarna mądrości przeplata się z gorzką refleksją na temat generalnej kondycji nauk humanistycznych w Polsce. Jednym z jej symboli jest niedawna likwidacja studiów filozoficznych na Uniwersytecie w Białymstoku. Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej, zawiązany przez naukowców z uczelni w całej Polsce, protestując przeciwko m.in. takim praktykom, pisał w lutym tego roku do minister nauki i szkolnictwa wyższego: „Filozofia jest symbolem autonomii nauki; tego wszystkiego, czego nie daje się w akademickiej nauce wykorzystać do utylitarnych celów. Likwidatorzy filozofii – bezinteresownego, rygorystycznego, wolnego myślenia – to wrogowie polskiego Oświecenia”. Oraz: „Myślenie filozoficzne jest myśleniem strategicznym, problematyzującym cele, środki i założenia wszelkiego rozwoju i działania. Jego abstrakcyjny charakter jest więc zaletą – podstawowym warunkiem innowacyjności”.

Śmiejąc się, jednocześnie czuję strach, że studia filozoficzne upadną, że pożre je ta kapitalistyczna maszynka, która miele wszystko, czego nie da się sprzedać na sklepowej półce – potwierdza Tomek z „Filozofii na sucho”. – A jednak mimo tych obaw podzielam w dużej mierze pogląd Nietzschego: nie wierzę w filozofię uprawianą w murach uniwersytetu. Trudno jest rozmawiać o Platonie na trzeźwo. I dlaczego o 9.45, a nie o 12.37? Jak Nietzsche „wolność miłuję i powietrze ponad rześką ziemią”.

Komitet Kryzysowy domaga się, nie pierwszy i nie ostatni, by filozofia trafiła do programów nauczania i studiów od gimnazjum po uczelnie wyższe. „W Niemczech filozofia jest obowiązkowym przedmiotem w liceach, we Francji – nawet na maturze. Są to państwa należące do czołówki w światowym rozwoju cywilizacyjnym i z nich powinna brać przykład Polska – aspirująca do miana nowoczesnego społeczeństwa wiedzy” – podkreślają naukowcy.

To, czego sam się nauczyłem dzięki zainteresowaniu filozofią, można nazwać umiejętnością zachowania dystansu, pokorą myśli i sądów, umiejętnością pisania, czytania i wypowiadania się – dodaje Maciej Sowa. To wszystko ma niebagatelną wartość. Ale nie tylko to się liczy. Gdy raper Peja z dorobioną głową Marksa powiada: „Reprezentuję biedę”, a potem za pomocą mema masakruje prawaków, wygląda jak importowany ze stron filozofii przeciwnik dla internetowego bohatera Janusza Korwin-Mikkego. Fi-LOL-zofia wprowadza nam do dyskusji o współczesności nowych humanistycznych bohaterów.

Polityka 44.2014 (2982) z dnia 28.10.2014; Ludzie i Style; s. 97
Oryginalny tytuł tekstu: "Coś z Nietzschego"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną