Ludzie i style

Wszyscy plotą

Kolorowe gumki opanowały świat

Na początku 2013 r. szaleństwo dotarło również do Europy – tylko w lipcu br. Brytyjczycy wydali na gumki i akcesoria z nimi związane ponad milion funtów. Na początku 2013 r. szaleństwo dotarło również do Europy – tylko w lipcu br. Brytyjczycy wydali na gumki i akcesoria z nimi związane ponad milion funtów. Tobias Hase / Corbis
Chciał zaimponować córkom, stworzył najpopularniejszą zabawkę sezonu. Oto historia gumek, które opasały cały świat.
Zestawy do wyplatania, jeszcze niedawno dostępne tylko za granicą, błyskawicznie trafiły do polskich supermarketów.Tobias Hase/Corbis Zestawy do wyplatania, jeszcze niedawno dostępne tylko za granicą, błyskawicznie trafiły do polskich supermarketów.
Najwytrwalsi tkacze gumek potrafią wydziergać nawet sukienkę.AN Najwytrwalsi tkacze gumek potrafią wydziergać nawet sukienkę.
Cheong Choon Ng mimo wielkiego sukcesu finansowego wciąż mieszka w tym samym domu, nie kupił sobie nawet nowego samochodu.Jeff Kowalsky/Eyevine/EAST NEWS Cheong Choon Ng mimo wielkiego sukcesu finansowego wciąż mieszka w tym samym domu, nie kupił sobie nawet nowego samochodu.

Band to po angielsku opaska. Loom – krosno. Loom Bands to przebój o zasięgu porównywalnym z kostką Rubika. Każdy, kto ma w domu przedszkolaka lub obywatela w wieku wczesnoszkolnym, wie, o czym mowa. Kolorowe gumki zaplatane w bransoletki, naszyjniki, breloczki, abstrakcyjne figury i całe zwierzyńce od dobrych kilku miesięcy robią furorę wśród polskich dzieciaków. A zestawy do wyplatania, jeszcze niedawno dostępne tylko za granicą, błyskawicznie trafiły do polskich supermarketów.

W kąt poszły maskotki z miniaturowymi komputerami schowanymi w plastikowych brzuszkach, pluszowi bohaterowie kreskówek kurzą się na sklepowych półkach, Angry Birds na próżno stroszą animowane piórka – najbardziej popularna zabawka 2014 r. to Loom Bands, plecionki w kolorach tęczy.

80 mln wyświetleń i pół miliona subskrybentów

To historia niemal jak z opowiadań Amicisa albo hollywoodzkiego kina familijnego obliczonego na wyciskanie łez już w dwudziestej minucie. Akcja zawiązuje się w malezyjskiej wsi, gdzie urodził się i dorasta nasz główny bohater – Cheong Choon Ng, 45-letni dziś Chińczyk, od dekady z amerykańskim paszportem. W domu się nie przelewało, więc nie miał zbyt wielu zabawek. Żeby jakoś zabić wolny czas, którego dzieciaki pod każdą szerokością geograficzną mają nadmiar, musiał być kreatywny. To konstruował z kumplami wymyślne latawce, to znów towarzyszył ojcu w pracy na plantacji kauczukowców, gdzie ze świeżo pozyskanego kauczuku robił sobie liny i skakanki. Uczył się dobrze, ale o studiach w kraju nie mógł marzyć. Liczba miejsc dostępnych dla Chińczyków była bowiem na malezyjskich uniwersytetach ograniczona. Musiał emigrować. „Wylądowaliśmy z bratem w Kansas pewnego śnieżnego, wiosennego dnia w 1991 r. Nigdy wcześniej nie widziałem śniegu, ledwie mówiłem po angielsku. Pamiętam, że pomyślałem sobie: przebyłem właśnie pół globu i kiedy zacznę krzyczeć, nikt mnie nie usłyszy” – wspominał niedawno na łamach brytyjskiego dziennika „The Guardian”. Gdy Cheong Choon Ng kończył studia z dyplomem magistra inżynierii mechanicznej, przez chwilę myślał o powrocie w rodzinne strony. Ale że rynki azjatyckie dostały wtedy zadyszki, a gospodarka amerykańska kwitła, postanowił zostać w Stanach. Pracę dostał w Detroit, w fabryce Nissana, w dziale projektującym nowe, skuteczniejsze pasy bezpieczeństwa. Pewnego wieczoru, po powrocie do domu, zobaczył, że jego córki – 9-letnia wówczas Michelle i o trzy lata starsza Teresa – bawią się gumowymi bransoletkami. Chciał im zaimponować, pokazać, że gumki można wymyślnie splatać, tak jak wiele lat wcześniej robił to z nitkami kauczuku. Okazało się jednak, że ma za grube palce. Zamiast się zniechęcić, zbudował małe krosno: z drewnianej tarki i pinezek-beczułek, stosowanych przy tablicach korkowych. Bransolety zaplecione w ten sposób były estetyczne i solidne. Wszystkie koleżanki jego córek chciały takie mieć.

Ng nie od razu zbudował imperium. Zresztą nie zamierzał zostawiać ciepłej posady w fabryce samochodów, a firma Choon’s Design miała służyć głównie małżonce wynalazcy do zabijania nudy i działać głównie w internecie. Ta sama małżonka zresztą podchodziła do tematu najbardziej sceptycznie, długo nie godząc się na zainwestowanie w nowy interes całych oszczędności rodziny, w tym pieniędzy odkładanych na studia dziewcząt – przekonał ją dopiero gumowy pierścionek.

Za 10 tys. dol. Cheong Choon Ng sprowadził więc z Chin blisko tonę gumek przygotowanych według jego wytycznych, natomiast krosna cała rodzina montowała ręcznie, w przydomowym garażu. Prototyp został ulepszony – tarkę zastąpili tablicą perforowaną, pinezki – niewielkimi kołkami, a do przeciągania gumki tam i z powrotem służyły nieco odkształcone haki stomatologiczne.

Początkowo sprzedaż szła opornie – sklepy z zabawkami nie chciały brać nowego towaru, bo nikt nie wiedział, jak obsługiwać te tablice z wypustkami. I tym razem zniechęconemu wynalazcy z odsieczą przyszły córki. Nagrały i wrzuciły na YouTube filmiki, na których pokazują, do czego mogą się przydać krosna. Dzisiaj ich kanał w serwisie YouTube ma niemal 80 mln wyświetleń i blisko pół miliona subskrybentów, ale to tylko czubek góry lodowej, bo przecież zwykli fani gumek równie chętnie dzielą się ze światem swoimi filmami.

Latem 2012 r. nastąpił długo oczekiwany, ale – przynajmniej w tej skali – niespodziewany przełom. Zaczęło się od sklepów z zabawkami edukacyjnymi Learning Express Toys, które złożyły zamówienie o wartości 10 tys. dol. Do końca roku obroty Choon’s Design wzrosły do 200 tys. dol. miesięcznie i jej szef musiał wziąć trzymiesięczny bezpłatny urlop z pracy. Nigdy do niej nie wrócił – pół roku później przygotowywał się już do zrealizowania zamówienia z sieci Wal-Mart.

Bransoletki: metamorfozy

Młodzież nie od dziś lubi bransoletki. W latach 80. ubiegłego wieku furorę robiły tzw. bransoletki przyjaźni, również ręcznie plecione, będące spadkiem po rodzicach hipisach. W latach 60. spopularyzowali je amerykańscy surferzy. Szał na bransoletki silikonowe, kolorowe, z nadrukami lub bez rozpętał ponad dekadę temu kolarz Lance Armstrong – te często noszone były również przez dorosłych, jako wyraz poparcia słusznej sprawy.

Później dzieciaki w Ameryce pokochały Silly Bandz – na nadgarstku wyglądały po prostu jak kolorowa bransoletka, ale po zdjęciu objawiały swój oryginalny kształt: kontury zwierzęcia lub księżniczki. Młodzi ludzie wymieniali się nimi bez końca, próbując osiągnąć cel nie do osiągnięcia – zebrać wszystkie.

Gumki i krosna produkowane przez Choon’s Design to jednak coś innego. Nie tylko przechodzą liczne metamorfozy (są i świecące w ciemnościach, i pachnące...), ale ich podstawowe zalety to prostota idąca pod rękę z niezmierzonym potencjałem. Pod tym względem przypominają raczej wspomnianą na wstępie właśnie kostkę Rubika (przebój lat 80.) czy klocki Lego – kilkulatek ucieszy się, gdy zaplecie najprostszy wzór, ale ktoś dysponujący wyobraźnią i sporym zapasem wolnego czasu może się porwać na plecionki imponujące złożonością i urodą, co inni fani tej zabawy potrafią odpowiednio docenić. Dość powiedzieć, że kilka miesięcy temu sukienka z gumek Rainbow Loom została sprzedana w jednym z portali aukcyjnych za 200 tys. dol. Gumkowe szaleństwo w Stanach Zjednoczonych nie słabnie od dwóch sezonów. W 2013 r. Choon’s Design sprzedali gumki i akcesoria z nimi związane za 40 mln dol. Prognozy na rok 2014 r. przewidują podwojenie tej sumy. Pana Ng doceniła również branża. Amerykańskie Stowarzyszenie Producentów Zabawek przyznaje co roku nagrody w 14 kategoriach – w 2014 r. cztery statuetki, w tym najważniejsza, za Zabawkę Roku, trafiły do rąk szefa Choon’s Design.

Na początku 2013 r. szaleństwo dotarło również do Europy – tylko w lipcu br. Brytyjczycy wydali na gumki i akcesoria z nimi związane ponad milion funtów. W popularyzacji gumowych plecionek na starym kontynencie pomogli sławni ludzie, którzy dali się sfotografować z kolorowymi bransoletkami na nadgarstkach, m.in. David Beckham, księżna Kate i książę William, a także... papież Franciszek.

Fakty i mity

O skali popularności Loom Bands najlepiej jednak świadczy to, że zainteresowały się nimi brytyjskie brukowce. Najpierw lamentowały, że zbyt ciasne bransoletki grożą kłopotami z krążeniem, co w skrajnych przypadkach może prowadzić do amputacji palców lub całej dłoni (co teoretycznie jest prawdą – ale w praktyce jeszcze się nie zdarzyło), później donosiły z troską, że podróbki gumek Choona zawierają rakotwórcze ftalany. Co zresztą było producentowi oryginałów na rękę, bo na sądowy finał czeka w tej chwili kilka pozwów skierowanych przez Ng przeciwko firmom kopiującym jego pomysł.

Spanikowani rodzice zaczęli jednak patrzeć podejrzliwie na wszystkie bransoletki i Choon’s Design musieli więc zapewniać w specjalnym oświadczeniu, że wszystko jest w porządku: „w naszych produktach nie ma szkodliwych chemikaliów. Pragniemy zapewnić naszych klientów, że nasze produkty są bezpieczne i spełniają, a nawet wyprzedzają, amerykańskie, japońskie i europejskie normy bezpieczeństwa dotyczące zabawek”.

Najzabawniejszą interwencją popisało się jak dotąd brytyjskie „Metro”, które w lipcu br. użalało się nad losem nauczycieli. Otóż plecionki były najpopularniejszym prezentem z okazji zakończenia roku szkolnego i pedagogów, owszem, radowały manualne zdolności podopiecznych, ale… woleliby jednak wino.

Wynalazcą Loom Bands prasa brukowa w ogóle się nie interesuje. Cheong Choon Ng jest tak poczciwy i skromny, że aż nudny. Wciąż mieszka w tym samym domu, w okolicy, która nie słynie z gwiazd i milionerów, nie kupił sobie nawet nowego samochodu. „Mamy ładny dom, czemu mielibyśmy się przeprowadzać? Nie jesteśmy ludźmi, którzy żyją ponad stan. Może kiedy przejdę na emeryturę, kupię sobie łódź i będę łowił ryby” – mówił dziennikarzowi „Mirror”. Największy sukces? Ng cieszy się, że odzyskali pieniądze na studia córek.

Polityka 45.2014 (2983) z dnia 04.11.2014; Ludzie i style; s. 108
Oryginalny tytuł tekstu: "Wszyscy plotą"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

Kultura

Mario Bros. Ulubiony bohater dorosłych i dzieci. Sam ma w sobie coś z dziecka

Jak to się stało, że ulubionym bohaterem dorosłych i ich dzieci stał się wąsaty hydraulik w czerwonej czapce?

Michał R. Wiśniewski
23.05.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną