Klasyfikacja klasyfikacji nierówna, ale ten wysyp laurek dla Polaków jest wydarzeniem bez precedensu. Łukasz Fabiański (Swansea) przewija się w zestawieniach najlepszych bramkarzy ligi angielskiej. Kamil Glik (Torino) trafił do jedenastki sezonu według dziennikarzy sportowej biblii Włoch „La Gazzetta dello Sport”. Grzegorza Krychowiaka (Sevilla) wyróżniła „Marca” – najważniejszy tytuł piłkarski w Hiszpanii. Robert Lewandowski po transferze do Bayernu Monachium wprawdzie nie obronił korony króla strzelców, ale jego klasy nikt nie kwestionuje. Uważa się go za jednego z najlepszych napastników na świecie, a cena wywoławcza na rynku transferowym oscyluje wokół 50 mln euro.
Świetny sezon
Reaktywacja Fabiańskiego to jedna z większych piłkarskich sensacji ostatnich miesięcy. Po siedmiu latach spędzonych w Arsenalu, gdzie daremnie czekał na swoją szansę, wydawało się, że już do końca kariery będzie obsadzany w drugoplanowych rolach. Andrzej Dawidziuk, bramkarski ojciec Łukasza (trenował go w słynnej szkółce w Szamotułach), tłumaczy: – Najpierw nie grał, bo musiał dojrzeć do Premiership. Gdy już dojrzał, zaczęła się gehenna z kontuzjami. Walczył o to, by wrócić do zdrowia. Dla niego ten czas poza boiskiem był męką. To maniak piłki, a gdy koledzy żyli meczami, on poruszał się w zaklętym kręgu: między siłownią, basenem a gabinetami rehabilitantów.
Latem ubiegłego roku kończył mu się kontrakt z Arsenalem, klub chciał go zatrzymać, tylko że to życie w cieniu wreszcie mu się znudziło. Nie przystał na warunki zaproponowane w nowej umowie i za darmo odszedł do Swansea, jedynego klubu Premiership z siedzibą w Walii. Otrzymał tam jasny przekaz: kupiliśmy cię, bo jesteś nam potrzebny. Dawidziuk: – Okazało się, że wystarczy Łukaszowi zaufać, a on odpłaci.