To nie jest turniej dla niedzielnego kibica futbolu. W 1/8 finału wprawdzie rozruszali się Niemcy i Belgowie, polskie emocje podgrzał historyczny awans reprezentacji do ćwierćfinału, ale generalnie goli jest tyle, co kot napłakał, po większości gwiazd widać zmęczenie sezonem, więc zamiast festiwalu pięknej gry otrzymujemy piłkarską wersję wyrachowanych do bólu szachów, w których roszada goni roszadę.
– Paradoksalnie, kwintesencję turniejowego minimalizmu dostaliśmy w najbardziej emocjonującym meczu fazy grupowej Portugalia-Węgry, w którym było 3:3 – uważa Marcin Brosz, szkoleniowiec Górnika Zabrze.