Był taki mem. Andrzej Duda zwraca się do szefa resortu środowiska z prośbą: „Tylko nie wycinaj ruchadła leśnego”. Ruchadło leśne nieźle podsumowuje działalność prezydenta Polski na Twitterze. Duda zamiast przekazywać tu istotne informacje albo nawiązywać kontakty dyplomatyczne, wikła się w dyskusje z młodzieżą. I nie byłoby w tym może nic zdrożnego, gdyby nie to, że owi młodzi – o ile faktycznie da się ich zidentyfikować albo przypisać im przynajmniej jakiś wiek – posługują się dziwacznymi, czasem wulgarnymi nickami.
Ale poza doborem rozmówców Duda ma też swoje ulubione pory publikacji, zwykle wieczorne, późne. Za dnia pełni służbę, nocą – poniekąd też. Tylko mniej powściągliwie. Trochę już chyba do tego przywykliśmy, taki styl tej prezydentury. A co jakiś czas podobne tendencje zdradzają inni bohaterowie politycznej sceny.
Nic w tym zadziwiającego, że politycy, głowy państw także, udzielają się w internecie, chcą być w kontakcie z ludźmi (suwerenem, elektoratem – każdy ma taką publiczność, jaką zdoła zgromadzić), a przede wszystkim budować swój wizerunek. Żeby nie powiedzieć: nieco go ocieplić. Zmuszający do zdawkowości Twitter jest poza tym całkiem niezłym barometrem błyskotliwości, humoru i dystansu. Na podstawie krótkich wpisów z Twittera świat zachodnich mediów buduje dziś całe artykuły. I w Polsce to też nie tak rzadki przypadek.
Nie dziwi więc i to, że po rewelacjach o kandydaturze Jacka Saryusza-Wolskiego na stanowisko szefa Rady Europejskiej nie dało się do niego dodzwonić, za to warto było odświeżać Twittera. Po paru dniach wymownego milczenia Saryusz-Wolski zbombardował to medium serią wpisów, które co złośliwsi komentowali krótko: niech mu ktoś wreszcie zablokuje dostęp.
To samo mówi się czasem o Trumpie.