Dla Kaczyńskiego wojna o Tuska to tylko kolejna okazja do poprawy krajowych notowań. Dla Polski – mimowolny krok w stronę wyjścia z Unii Europejskiej.
Gdy widzi się zacietrzewienie Kaczyńskiego (by nie wspomnieć o jego podwładnych i zwolennikach) wobec Tuska, trudno nie przewidywać, że obecna władza będzie w najbliższych miesiącach co rusz go atakować.
Najwyższy czas, aby Komitet Polityczny PiS i egzekutorzy jego politycznych baśni międzynarodowych zdali sobie sprawę, że mesjanistyczne zabiegi Polski nie mają racji bytu.
Łączą ich być może wspólne interesy i poglądy polityczne. Ale też pewna całkiem współczesna dolegliwość – czyli FOMO.
Tusk zostaje na stanowisku na kolejne dwa i pół roku. Zaraz po rozpoczęciu obrad Polska bezskutecznie wnioskowała o przełożenie głosowania w sprawie wyboru szefa RE.
Polski kandydat Jacek Saryusz-Wolski rywalizuje z niemieckim kandydatem Tuskiem na urząd przewodniczącego Rady Europejskiej i poparcie dla niego rośnie.
Granat z Saryuszem-Wolskim wrzucony na forum UE tuż przed jej szczytem stawia stolice unijne w trudnej sytuacji.
Można twierdzić, że Saryusz-Wolski jest kandydatem Kremla, bo sieje zamęt w trudnym momencie i – tak jak Rosja – gra na osłabienie Unii.
Bohater ostatnich dni nie odmienia pierwszego członu swojego nazwiska. A za nim media. Słusznie?
W Brukseli uważa się, że zagranie PiS jest obliczone tylko na potrzeby polskiej polityki.