Dlaczego studentka ASP namawia, żeby „uchodźców” nazywać „nowakami”?
Aleksandra Sojda: – Tworzysz projekt społecznie zaangażowany: zamiast „uchodźcy” mówisz: „nowacy”. Skąd pomysł?
Jana Shostak: – W trakcie badań zastanawiałam się, jak mogę pomóc nowakom w sposób niematerialny. Trochę się obawiałam, że to temat gorący i ludzie mogą pomyśleć, że to wykorzystuję. Nie jest tak. Staram się pomagać nowakom z poczucia obowiązku i empatii. Przede wszystkim to temat ważny dla mnie, później ważny także w kontekście współczesnych problemów.
Dlaczego akurat „nowak”? To przecież jedno z najpopularniejszych nazwisk w Polsce.
Jedna z etymologii nazwiska Nowak pokazuje, że osoby te też kiedyś były przybyszami. Najpierw byli to koczownicy, dopiero około 10 tys. lat p.n.e. ktoś wpadł na pomysł, by się osiedlić. Przybysze, którzy się przemieszczają i pojawiają nagle w nowym miejscu, postrzegani są jako „inni”. Łącząc więc etymologię słowa nowak i aktualne problemy, chcę udowodnić, że wszyscy w jakimś sensie jesteśmy nowakami. W znaczeniu słowa „uchodźca” zawarty jest ruch. Zależy mi, żeby pozbyć się tej dynamiki. Chciałabym, żeby osoby, które przyjadą do Polski, przyjęto tu na stałe.
A co na to polski Nowak?
Nie spodziewam się jednoznacznej odpowiedzi z ich strony. Ale w mojej ocenie to wcale nie powinno być przez nich źle postrzegane. Weźmy na przykład nazwisko Fiut. Jeżeli człowiek zdaje sobie sprawę, że takie słowo funkcjonuje w przestrzeni publicznej, tylko zapisane małą literą, to przecież nie chodzi i się nie obraża, kiedy je usłyszy. Nowe, wymyślone słowo miewa czasem wydźwięk pejoratywny. Nowak, jako jedno z najpopularniejszych polskich nazwisk, jest znany i oswojony, więc trudno go postrzegać negatywnie.