Bilans był smutny: punkt uciułany w trzech meczach, zasłużone miano najgorszej drużyny turnieju i poczucie, że polscy piłkarze ucieleśniają futbolowe zacofanie. Na domiar złego – wszystko to na oczach rodzimej publiczności, rozpieszczonej ostatnią passą zwycięstw dorosłej reprezentacji Adama Nawałki. Zresztą przed turniejem pompowano oczekiwania, a pomocnik Karol Linetty zapowiadał, że złoto jest w zasięgu biało-czerwonych. Potem tłumaczono, że mógł się zagalopować, bo jest zupełnie oderwany od realiów i potencjału młodzieżówki – nie grał w niej od dawna, będąc ostatnio bardziej przydatny w reprezentacji Nawałki.
Michała Globisza, trenera reprezentacji U-18, która w 2001 r. wywalczyła mistrzostwo Europy, a obecnie wiceprezesa rady nadzorczej Arki Gdynia, gra młodzieżówki napawała smutkiem: – Byli gorsi pod każdym względem. Przede wszystkim technicznie i motorycznie. Przyciśnięci przez rywali gubili się, a przecież w dzisiejszym futbolu umiejętność wyjścia spod pressingu to abecadło. Ja rozumiem, że naszym reprezentantom przeciwnicy przeszkadzali w grze. Ale żeby przeszkadzała im piłka? Żal było patrzeć.
Waży się los trenera
Powody, dla których młodzieżowa reprezentacja zawiodła, zostaną teraz poddane drobiazgowej analizie w Polskim Związku Piłki Nożnej, waży się los trenera Marcina Dorny, dla którego to druga prestiżowa klęska (niemal trzy lata temu przegrał awans na poprzedni turniej U-21 i jednocześnie na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro). Według Tomasza Łapińskiego, kiedyś reprezentacyjnego obrońcy, dziś eksperta Polsatu Sport, jeden powód jest oczywisty: – Udział w turnieju dostaliśmy w prezencie, przez ponad dwa lata nie graliśmy meczów o stawkę. Drużyna wypadła z obiegu, a trener Dorna stracił możliwość weryfikacji, kto się do kadry nadaje.