Obok nowego stadionu Górnika z billboardów reklamowych, na których widnieją lokalni piłkarscy bohaterowie, krzyczy hasło: „Fedrujemy durś”. Podchwycono je od bramkarza Tomasza Loski, wychowanka klubu, Ślązaka z krwi i kości, klubowego mistrza lokalnej gwary. Po jednym ze spotkań, które jesienią wywindowały Górnika na czoło tabeli, rzucił: „Jadymy durś” (Jedziemy dalej). Śląski etos ciężkiej pracy, uporu, wytrwałości to ważny element budowania tożsamości obecnego Górnika i skuteczny chwyt motywujący piłkarzy – wpaja im się, że kibicom płacącym za bilety ciężko zarobione pieniądze należy się poważne traktowanie, czyli walka do upadłego. Więc fedrują.
Takiego eksperymentu jeszcze w polskiej ligowej piłce nie było. Co prawda równie młoda kadra jak w Górniku (średnia wieku 23,8 lat) jest w Pogoni Szczecin, ale nie ma drugiego takiego klubu, w którym rządziłaby polska młodzież. W niedawnych meczach ze Śląskiem Wrocław i Pogonią Szczecin w podstawowej jedenastce Górnika wybiegło dziewięciu Polaków. Średnia wieku – 22 lata. Górnik jest bezkonkurencyjny w programie Pro Junior System, klasyfikującym kluby dające szansę młodzieży. Już zdystansował etatowego zwycięzcę tej klasyfikacji Lecha Poznań; po sezonie klubowa kasa wzbogaci się o około 1,5-milionowy bonus od PZPN. Dość symboliczny, wziąwszy pod uwagę możliwości finansowe PZPN oraz znaczenie promowania młodych dla rozwoju krajowej piłki.
W stanie gotowości
Gwałtowna transfuzja świeżej krwi do zespołu nie była efektem odważnego planu. Raczej pokerowym zagraniem w sytuacji, gdy Górnik miał już niewiele do stracenia. Jakieś 10 miesięcy temu zanosiło się na to, że wstyd 14-krotnego mistrza Polski związany z degradacją do 1. Ligi potrwa dłużej niż jeden sezon.