Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Modły przed ekranem

YouTube: Największa ambona Kościoła

W internecie Kościół ma się całkiem dobrze, bo na ogół nie jest tak wyraźnie instytucjonalny, doktrynalny, niedostępny czy wykluczający. W internecie Kościół ma się całkiem dobrze, bo na ogół nie jest tak wyraźnie instytucjonalny, doktrynalny, niedostępny czy wykluczający. Mirosław Gryń / Polityka
Statystyczny młody Polak coraz rzadziej chodzi do kościoła. I nie musi. Dobrą Nowinę znajdzie w internecie.
Z różnych przewidywań wynika, że zapotrzebowanie na religię – a raczej na szeroko rozumianą duchowość – w XXI w. nie zniknie, a młodzi nie są wcale tak bezbożni.Mirosław Gryń/Polityka Z różnych przewidywań wynika, że zapotrzebowanie na religię – a raczej na szeroko rozumianą duchowość – w XXI w. nie zniknie, a młodzi nie są wcale tak bezbożni.

W sieci nie widać, że kościoły pustoszeją. Tymczasem, jak wynika z badań ośrodka Pew Research Center, tylko 16 proc. Polaków poniżej 40. roku życia uważa religię za coś „bardzo ważnego” i tylko 26 proc. wybiera się co tydzień na mszę. Na sakramenty, jak ślub czy chrzest, młodzi decydują się później niż poprzednie pokolenia albo wcale. Filmy takie jak „Kler” Wojciecha Smarzowskiego i książki takie jak „Dzieci księży” Marty Abramowicz (klasyfikowane przez Google, co ciekawe, jako literatura podróżnicza), a przede wszystkim głośne afery, flirty z władzą i niejasne biznesy nie przynoszą Kościołowi chluby czy popularności.

Za to w internecie Kościół ma się całkiem dobrze, bo na ogół nie jest tak wyraźnie instytucjonalny, doktrynalny, niedostępny czy wykluczający. Jest przy tym interaktywny, chce słuchać. Przemawia prostszym językiem, a nie kaznodziejskim żargonem. Ale też – co na szczytach kościelnej hierarchii już nie musi się podobać – wymyka się spod jakiejkolwiek kurateli. Przykładem bardzo aktywny w internecie były ksiądz Jacek Międlar. W 2016 r. Zgromadzenie Księży Misjonarzy nałożyło na niego zakaz wystąpień publicznych, „a także wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych”. Nie usłuchał. Habit już zrzucił, aktywny na Twitterze jak był, tak pozostaje. Trzódka wiernych, którą wokół siebie zgromadził, też go nie opuszcza. Powiela rewelacje o rozmaitych „zdrajcach narodu”, czyta, komentuje, przyklaskuje. Ale katolicyzm w polskiej sieci – tak jak poza nią – ma niejedno oblicze.

Ewangelia za subskrypcję

Kościół potrzebuje tych twarzy, jeśli chce w internecie zaistnieć czy ewangelizować, a nie tylko informować, tłumacząc rzeczywistość poprzez dogmaty, listy biskupów czy niedzielne czytania.

Polityka 48.2018 (3188) z dnia 27.11.2018; Ludzie i Style; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Modły przed ekranem"
Reklama