Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

„Rosyjski” FaceApp nie jest groźniejszy od samego Facebooka

Aplikacja FaceApp Aplikacja FaceApp Unsplash
Dobrej jakości zdjęcia milionów już zidentyfikowanych ludzi można wykorzystać – przy odpowiednio złych zamiarach, pewnej determinacji i oczywiście z naruszeniem RODO – do kradzieży tożsamości albo szantażu.

Czy zaspokojenie ciekawości, jak możesz wyglądać za kilkadziesiąt lat, naprawdę jest warte tak dużo, by w zamian oddać dostęp do wrażliwych danych nieznanej aplikacji, do tego rosyjskiej? Maciej Kawecki z Ministerstwa Cyfryzacji przestrzega przed bezrefleksyjnym korzystaniem z usługi FaceApp, która zgrabnie przerabia nasze twarze, ale przy tym wymaga udostępnienia zdjęć zapisanych na telefonie.

Z kolei „Niebezpiecznik” w swoim materiale uspokaja wszystkich, którym na hasło „rosyjska robota” automatycznie podniosło się ciśnienie: to prawda, aplikację napisał Rosjanin, ale nie ma dowodów, że robi z naszymi danymi więcej niż to, na co sami się zgodziliśmy. Skoro ma przerobić zdjęcie, np. postarzyć naszą twarz, niewątpliwie musi dostać do niego dostęp. A więc w czym problem?

Czytaj także: Facebook zmienił kolor! I nie tylko

W sieci jesteśmy celem

Zacznijmy od początku – a więc od portalu, bez którego globalna kariera żadnej gry, quizu czy apki przerabiającej zdjęcia nie byłaby możliwa. Dla całych pokoleń wchodzących w świat internetu po 2000 r. Facebook stał się naturalnym środowiskiem. Tkwimy w nim jak żaby w podgrzewanej wodzie – jeszcze nie wyskakujemy, bo woda nie wrze, ale już zrobiło się gęsto i ciężko. Dociera do nas, jak groźne i nieprzyjazne jest to środowisko dopiero wtedy, gdy na scenę wychodzi ktoś pokroju Trumpa, Putina albo spin doktora obracającego milionami psychometrycznych profili. Zdecydowanie zbyt rzadko.

Gra o wpływ na nasze wybory – małe i duże, błahe i bardzo poważne – toczy się na Facebooku przez cały czas.

Reklama