Kilka dni temu agencja Bloomberg ujawniła, że Facebook płaci setkom zewnętrznych kontrahentów za przygotowywanie transkrypcji klipów audio od użytkowników jego usług. Agencja powołuje się na informatorów, którzy chcą pozostać anonimowi w obawie, że stracą pracę, ale doszli do wniosku, że to nieetyczne spisywać czyjeś prywatne rozmowy.
Facebook „recenzuje dźwięk”
Pracownicy zewnętrzni, czyli osoby niezatrudnione przez Facebooka, ale pracujące dla wynajętych przez portal firm, mieli za zadanie spisywać rozmowy głosowe przeprowadzane przez użytkowników za pośrednictwem aplikacji Messenger. Po co trwonić czas na takie zajęcie? Chodzi o mierzenie dokładności narzędzia do automatycznej transkrypcji. Innymi słowy, to jedna z czynności sprawdzających postępy w treningu sztucznej inteligencji, w tym przypadku w zakresie rozpoznawania mowy.
Facebook przyznał się do takiej praktyki i od razu dodał kilka „ale” na swoje usprawiedliwienie. Spółka poinformowała, że wstrzymała już „ludzką recenzję dźwięku”. Zrobiła to jeszcze przed publikacją materiału Bloomberga, konkretnie tydzień wcześniej, w reakcji na doniesienia o podobnych praktykach w innych firmach. Poza tym użytkownicy, których to dotyczy, wyrazili na transkrypcję zgodę w ustawieniach aplikacji.
Czytaj także: Inteligentne głośniki podbijają świat. Co już dziś o nich wiadomo?
Użytkownik sieci nie wie, jak i kiedy działa sztuczna inteligencja
Problem w tym, że choć usługi gigantów technologicznych są proste w obsłudze i działają intuicyjnie, to regulaminy i zasady użytkowania ciągle są dla przeciętnego użytkownika niezrozumiałe i tak naprawdę wielu nie wie nawet, o co w nich chodzi.