Nawet zdaniem Grety Thunberg to nienormalne, że to ona musi upominać polityków. Bo co czyni z niej eksperta w tym temacie? Czy na jej miejscu nie powinno siedzieć grono uznanych naukowców, cytujących konkretne prace jasno wskazujące na przyczyny zmian klimatu i proponujące środki zaradcze? Czy to w ogóle normalne, że światowi przywódcy nadal potrzebują, by uświadamiać im tak oczywiste sprawy? Badacze przecież od dekad są zgodni, że przemy ku zagładzie i dziś możemy już tylko walczyć o minimalizowanie szkód. Czemu więc w świetle reflektorów stawia się 16-letnie dziecko? Bo nikogo innego świat nie chciał słuchać.
Edwin Bendyk: Greta Thunberg, kłopotliwa posłanka z przyszłości
Kto ma tłumaczyć, że klimat się zmienia
Zmiany klimatu to temat kontrowersyjny, ale tylko w tym sensie, że ma „przeciwników” i „zwolenników”. Nie w świecie nauki, który jest zgodny (z nielicznymi wyjątkami), ale w opinii publicznej. Ekspertów odsuwa się na bok, a kolejne analizy i prognozy są ignorowane, bo większą siłę od potwierdzonej przez recenzentów pracy naukowej ma internetowy mem z tekstem: „Skoro mamy globalne ocieplenie, to czemu w lipcu jest zimno?”.
W książce „The Uninhabitable Earth” David Wallace-Wells sporo miejsca poświęca rozważaniom o tym, jak naukowcy powinni komunikować się z opinią publiczną. Przekonuje, że nie trzeba zmieniać faktów, ale formę przekazu, np. odejść od straszenia na rzecz rozbudzania nadziei i budowania atmosfery „wspólnego wysiłku”.