Michała Kicińskiego ciągle trudno złapać, choć znacznie łatwiej niż kiedyś. Coraz chętniej i częściej odłącza się od sieci. W wywiadach mówi o poszukiwaniu sensu w życiu, przeżyciach duchowych i wspomina, co kiedyś robił z nim stres, gdy był na ciągłym alercie. Efekty? Depresja, przemęczenie i wypalenie. Rozmawiamy przez Skype’a. Nagle milioner wyciąga swój zdezelowany smartfon z rozbitym ekranem i mówi, że chyba nie będzie już wymieniał wyświetlacza pokrytego pajęczyną ze szkła. Zamierza pożegnać tego pożeracza czasu i wspólnie z grupą kilkudziesięciu zapalonych młodych ludzi tworzy minimalistyczny substytut – telefon Mudita Pure.
– Jestem zżyty ze smartfonem, ale zmieniam styl życia i dużo mniej się poruszam, a to, z czego najwięcej korzystałem, to GPS. Nawet jeśli nie przerzucę się w 100 proc. na klasyczny telefon, to i tak na pewno jeszcze bardziej uniezależnię się od smartfonów. Zresztą, prawdę mówiąc, nieustannie włączam tryb samolotowy, żeby mieć spokój – mówi Kiciński.
Relacja ze smartfonem jest doskonałym odzwierciedleniem zmian, jakie zaszły w ostatnim czasie w życiu miliardera. Kiciński znany jest głównie jako ojciec sukcesu polskiego imperium gier wideo CD Projekt, które założył ćwierć wieku temu wspólnie z Marcinem Iwińskim. Początkowo grupa była wydawcą i dystrybutorem zagranicznych tytułów, z czasem zaczęła tworzyć własne hity, w tym gry oparte na przygodach „Wiedźmina”. Teraz globalny rozgłos utrzymuje m.in. dzięki pracom nad grą