Ludzie i style

Denis Urubko porwany przez lawinę na Broad Peak

Denis Urubko, jeden z najwybitniejszych himalaistów, musiał przerwać atak na Broad Peak, 12. górę świata. Denis Urubko, jeden z najwybitniejszych himalaistów, musiał przerwać atak na Broad Peak, 12. górę świata. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
Najważniejsze, że jeden z najwybitniejszych himalaistów przeżył „incydent” podczas samotnego zimowego ataku na 12. górę świata i jest bezpieczny w bazie.

Do wypadku doszło na wysokości ok. 7000 m n.p.m. Denis Urubko opisał go krótko na Facebooku: „Lawina zwiozła mnie 100 m. Odpadłem 50 m z zerwaną poręczówką”. Szczęśliwie zdołał uniknąć najgorszego: nie został przysypany czy zmiażdżony masami śniegu, nie uderzył w trakcie spadania w skałę, nie wpadł do szczeliny. A jeszcze kilka dni temu pisał, że podczas rekonesansu do wysokości 7650 m n.p.m. sporym problemem był właśnie nadzwyczajny gąszcz szczelin.

Czytaj także: Jak się dziś ratuje w Himalajach

Samotny atak na Broad Peak

Swoje robił pewnie wiatr, którego prędkość wedle relacji wspinacza sięgała w czasie wypadku 70–80 km/h. To on mógł być jednym z powodów zejścia lawiny.

Urubko działał sam, bo jego partnerzy z ekspedycji na Broad Peak (8051 m n.p.m.) – Lotta Hintsa i Don Bowie – wycofali się w związku z chorobą płuc u tego ostatniego. Urubko miał zaporęczowaną drogę do poziomu 7500 m n.p.m. i czuł się dobrze zaaklimatyzowany, więc postanowił zaatakować górę położoną na granicy Chin i Pakistanu. Wyprawa od początku była pomyślana w tzw. stylu alpejskim, czyli bez wielkiego zespołu i długiego oblężenia szczytu.

Warunki były podobno niezłe. Również termin ataku, czyli połowa lutego, sprzyjał wspinaczowi urodzonemu w byłym ZSRR z polskim paszportem. Inaczej niż większość wspinaczy uważa on, że zima w górach wysokich trwa krócej, tylko do końca miesiąca. Dlatego nie uznaje za „zimowe” pamiętnego wejścia Polaków na Broad Peak z 5 marca 2013 r.

Reklama