Polscy kibice w zdecydowanej większości trzymali kciuki za Bawarczyków. Oczywiście z powodu Roberta Lewandowskiego. Nasz najlepszy piłkarz długo czekał na ten sukces. Wreszcie niemal równo w swoje 32. urodziny mógł wznieść olbrzymi puchar. Łzy szczęścia świadczą o tym, jak ważne jest dla niego to wydarzenie w długim już sportowym życiorysie.
Bramkarz był najlepszy na boisku
Mało kto zdecydowanie faworyzował jedną z drużyn. W scenariuszu marzeń miało być tak, że to Lewandowski strzeli decydującego gola, a szczególnie polscy fachowcy będą mogli określać Polaka mianem najlepszego piłkarza świata już bez żadnych znaków zapytania. No, ale nazwiska Mbappe i Neymara i wcześniejsza postawa całej drużyny studziły trochę entuzjazm.
Bayern zasłużył na swoje szczęście, ale PSG było, zwłaszcza do przerwy, bliżej wbicia gola. Jedna przeszkoda przerastała jednak możliwości jej pokonania przez ekipę z Paryża. To Manuel Neuer, który w bramce był najlepszy na boisku. Wychodził obronną ręką z największych tarapatów. Dla mnie to największy bohater tego wieczoru w Lizbonie. Oficjalnie wybrano nim strzelca, czyli Kingsleya Comana, który zresztą futbolowo wychował się w PSG. Paryżan raczej to nie pocieszy, że pokonał ich reprezentant Francji.
Czytaj też: Trzy razy Lewandowski. Wygrywamy z Łotwą
Absolutnie nietypowe Champions League
Mecz był zacięty i bardzo emocjonujący, ale widywaliśmy już piękniejsze widowiska. Czuło się jednak, że