Ludzie i style

Tokio 2020. Złota polska lekkoatletyka, pasjonujące starcie USA i Chin

Ceremonia zamykająca Igrzyska Olimpijskie w Tokio, 8 sierpnia 2021 r. Ceremonia zamykająca Igrzyska Olimpijskie w Tokio, 8 sierpnia 2021 r. Tom Bloch / imago sport / Forum
Zgasł znicz XXXII Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020. Ta największa sportowa impreza świata różniła się od poprzednich pod wieloma względami. Ale to, co najważniejsze, czyli rywalizacja, było równie emocjonujące co zwykle.

Można już dzisiaj z całą pewnością powiedzieć, że rację mieli ci, którzy dążyli do tego, by na przekór wszystkim przeciwnościom losu sportowcy spotkali się w Japonii.

Złota polska lekkoatletyka

Jaka to była olimpiada dla Polaków? 14 medali (cztery złote, pięć srebrnych i pięć brązowych) dało naszemu krajowi 17. miejsce w ogólnej klasyfikacji. Wcześniej trzy razy z rzędu było ich tylko 11. Z tego punktu widzenia to postęp. Tym bardziej że przez wiele dni byliśmy coraz bardziej nerwowi, bo na naszym koncie były tylko dwa krążki.

Możemy być zadowoleni z dorobku głównie dzięki lekkoatletom, którzy spisali się znakomicie. Nigdy w historii nie zdobyli dziewięciu medali, w tym wszystkich złotych. Klimat Tokio nie jest łatwy, a jednak sprzyja Polakom. W 1964 r. też były wielkie powody do radości na stadionie lekkoatletycznym, a głównymi gwiazdami były 18-latki Irena Kirszenstein i Ewa Kłobukowska oraz Józef Szmidt.

W lekkiej atletyce prawie nie było wpadek. Przeżyliśmy kilka radosnych niespodzianek, z których największą jest złoty chód na 50 km Dawida Tomali. Oby nie był to jednorazowy pokaz nadzwyczajnej dyspozycji, ale nawet gdyby było inaczej, to i tak chłopak ze Śląska ma trwałe miejsce w olimpijskiej historii. Patryk Dobek też mieści się w kategorii „niespodzianka”. O tym, że kilka miesięcy temu przeniósł się z biegu na 400 m przez płotki na dwukrotnie dłuższy płaski dystans, już wszyscy wiemy. Jego osiągnięcie to także spektakularne potwierdzenie klasy trenerskiej Zbigniewa Króla, przez wiele lat opiekuna Adama Kszczota. Pierwszy medal Polaka w tej prestiżowej konkurencji to także nadzieja na to, że można marzyć o rywalizacji jak równy z równym z Kenijczykami (choć to oni dobiegli przed Dobkiem).

Można powiedzieć, że mistrzowskie tytuły Anity Włodarczyk i Wojciecha Nowickiego, tak samo jak medale Malwiny Kopron i Pawła Fajdka, to potwierdzenie ich miejsca w hierarchii, ale byłoby to duże uproszczenie. Właściwie tylko małomówny Nowicki nie przyznaje się do jakichś szczególnych perypetii w drodze do celu. Do grona mistrzów po przejściach należy za to dopisać Marię Andrejczyk.

Osobny powód do chwały to sztafety: mieszana i kobieca 4 x 400 m. Złoto i srebro w tych konkurencjach są dowodem na siłę zespołowości, bo przecież indywidualnie nie mamy wielkich wyników.

Czytaj też: Sukces sztafety mieszanej. Duszyński pobiegł jak mistrz

Siatkarzom nie udaje się od lat, tenisistom wcale

Polska reprezentacja startowała w 24 (spośród 33 ogółem) dyscyplinach. Na podium oprócz lekkoatletów wskakiwali przedstawiciele jeszcze czterech: kajakarstwa (2), wioślarstwa, żeglarstwa i zapasów. Gdy popatrzeć na tokijski start z tego punktu widzenia, to miny trochę rzedną. Przecież nie wszyscy pozostali przyjechali zdobywać doświadczenie.

O siatkarzach trudno pisać bez emocji. Nie tylko dziennikarze i kibice nakręcili spiralę oczekiwań, sami też mówili wprost, po co lecą do Japonii. Wszyscy przeżywają teraz ciężkiego kaca po kolejnym przegranym ćwierćfinale. Nie ma sensu usprawiedliwiać ludzi Vitala Heynena, ale trzeba pamiętać, że ich pogromcy – Francuzi – sięgnęli po tytuł. Przy okazji można by zapytać, gdzie są inne nasze drużynowe gry? Gdzież nam do owych Francuzów, którzy nie mieli sobie równych jeszcze w piłce ręcznej kobiet i mężczyzn, a w koszykówce i rugby kobiet też były medale.

Siatkarzom nie udaje się od lat, natomiast tenisistom jeszcze nigdy się nie udało. Można mieć kłopot z rzetelną oceną wydarzeń na kortach, bo zawody były bardzo specyficzne i pełne zaskoczeń.

Największym sukcesem grupy kolarskiej jest wybór Mai Włoszczowskiej do komisji zawodniczej MKOl. Na trasach i torze było znacznie gorzej. Właściwie zapamiętamy tylko Michała Kwiatkowskiego w wyścigu ze startu wspólnego. Jeszcze mniej dobrego można powiedzieć o szermierce i boksie.

Występy pływaków zostały poprzedzone skandalem z nieuprawnionym zgłoszeniem sześciorga z nich. Na szczęście grupa na tyle potrafiła się pozbierać, że czwóro dotarło do finałów. Szczególnie cieszą wyniki dwóch młodych: Krzysztof Chmielewskiego i Jakuba Majerskiego. Nie wszystko zasługuje na krytykę w tej dyscyplinie.

Jasnym punktem naszej reprezentacji okazała się Aleksandra Mirosław specjalizująca się w debiutującej w Tokio wspinaczce sportowej. W wieloboju była czwarta, ale za trzy lata w Paryżu osobną konkurencją będzie wspinanie się na czas, w której teraz jest nie do pokonania.

Czytaj też: Niechciane igrzyska w Tokio

Olimpijski znicz teraz zapłonie w Paryżu

Cieszymy się ze zwycięstw i smucimy porażkami polskich sportowców, ale zdajemy sobie sprawę, że to nie oni byli tymi, na których skupiała się uwaga świata. Pasjonująca była rywalizacja USA i Chin w klasyfikacji medalowej. Tym razem jeszcze wygrali Amerykanie.

Chyba po raz pierwszy z taką otwartością mówiło się o problemach mentalnych. Wielka gwiazda amerykańskiej gimnastyki sportowej Simone Biles wycofała się z większości konkurencji. Kłopoty nie opuściły Naomi Osaki. Ruch olimpijski czy też szerzej sport musi się mierzyć ze stosunkiem do sportowców transpłciowych. W Tokio (nieudanie) wystąpiła pierwsza transpłciowa zawodniczka w podnoszeniu ciężarów – Laurel Hubbard z Nowej Zelandii. Kontrowersje wzbudziły dwie sprinterki z Namibii, które mają ten sam problem co Caster Semenya (nie mogła uczestniczyć w igrzyskach), czyli wysoki poziom testosteronu. Z polskiego punktu widzenia cieszy promocja normalności, czyli stosunku do osób LGBT. Katarzyna Zillmann, szlakowa srebrnej wioślarskiej czwórki, i Jolanta Ogar-Hill, też srebrna żeglarka w klasie 470, swoją naturalnością zrobiły dla tej sprawy bardzo dużo.

Tokio 2020 to od dzisiaj historia. Burmistrz stolicy Japonii Yuriko Koike przekazała flagę olimpijską mer Paryża Anne Hidalgo. Obyśmy za trzy lata mogli myśleć tylko o sportowej rywalizacji, która odbywa się na pełnych publiczności stadionach.

Czytaj też: Odłożone igrzyska

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną