Ludzie i style

Gaduła Elon Musk troska się o przyrost naturalny. Armia inceli słucha uważnie

Elon Musk Elon Musk Brian Lawless / PA Images / Forum
Elon Musk żyje z głową w chmurach, wyobrażając sobie, że kiedyś skolonizuje Marsa. Problem w tym, że ma wciąż wiernych fanów i wpływ na masową wyobraźnię.

Od twórców science fiction Elon Musk różni się tym, że przeróżne przerażające pomysły stara się wcielać w życie – albo przynajmniej doprowadza do zatrucia nimi debaty. Przypomina nieco Zająca Gadułę z radzieckiej książeczki, który swoimi bajędami odciągał porządne zające od pracy. Gaduła wreszcie się zrehabilitował, przekierowując swoją wyobraźnię z bajęd w inżynierię (skonstruował mechanizm nawadniający marchewkowe pole), ale w przypadku Muska przypisywane mu wynalazki stanowią zwykle część gawędy. Tak było z hyperloopem, szybką koleją poruszającą się w tunelach próżniowych, która miała jedynie popsuć dyskusję o budowie prawdziwej kolei dużych prędkości w Kalifornii. Obrzydzanie (i niszczenie) publicznego transportu przez producentów samochodów ma w USA długą tradycję.

Czytaj też: Starship – katastrofa. Nie tak szybko, Elonie Musku

Mars potrzebuje ludzi!

Zanim Tucker Carlson został anulowany przez władze telewizji Fox News, zdążył przeprowadzić wywiad z Elonem Muskiem. Przedsiębiorca celebryta zrobił sobie przerwę w demolowaniu Twittera (jego najnowsza zabawka to rozdawanie wartych 8 dol. miesięcznie niebieskich znaczków celebrytom, którzy ich wcale nie chcą) i podzielił się ze światem swoimi przemyśleniami na temat przyszłości ludzkości.

Obaj panowie wydali się szczególnie zaniepokojeni faktem, że Homo sapiens zatraciło gdzieś chęć do prokreacji. Za zanik tego naturalnego instynktu Musk wini „pigułki, aborcję i co tam jeszcze” – można uprawiać seks bez zachodzenia w ciążę. A że od tej rewolucji seksualnej minęło dopiero pół wieku, to jeszcze „nie zdążyliśmy wyewoluować na tyle, żeby sobie z tym poradzić”. Musk jest tym faktem zmartwiony – uważa bowiem, że jeśli nowych ludzi zabraknie, to cywilizacja upadnie. „Czy świat się skończy hukiem, czy skowytem? Na razie kończy się skowytem i pieluchami dla dorosłych, co jest piekielnie depresyjne”. Tucker przysłuchiwał się wywodowi Muska z otwartą buzią i zmartwioną miną.

To nie pierwszy raz, gdy Musk troska się o przyrost naturalny. W maju 2022 r. obwieścił na Twitterze, że „największym zagrożeniem dla cywilizacji jest zapaść populacji”. Łączy to ze swoją fantazją o zasiedleniu Marsa – „Mars potrzebuje ludzi!” – i twierdzi, że emigracja nie jest rozwiązaniem. W sierpniu dodał, że owa zapaść z powodu niskiej dzietności jest „groźniejsza niż globalne ocieplenie”. Wyjaśnił przy tym, że uważa zmiany klimatyczne za poważne zagrożenie – ale ludzie powinni myśleć o przyszłości z większym optymizmem, zamiast pesymistycznie rezygnować z prokreacji.

Czytaj też: Płatne social media? Musk gotuje żabę, Zuckerberg patrzy łakomie

Zła troska

Z proroctwami Muska nie zgadzają się demografowie. Tomas Sobotka z wiedeńskiego Instytutu Demograficznego w wypowiedzi dla magazynu „Wired” zauważył, że na Ziemi jest 8 mld ludzi i ta liczba wciąż rośnie, zapaści nie tylko nie widać, ale nawet nie jest przewidywana. Nawet najbardziej pesymistyczne prognozy wskazują, że światowa populacja w 2100 r. będzie liczyła ok. 8,8 mld (ONZ szacuje, że wręcz 10,4 mld). Faktyczny (i groźny) spadek można by zaobserwować dopiero za jakieś tysiąc lat. Nie jest to coś, co powinno teraz spędzać nam sen z powiek, zwłaszcza że są zagrożenia, które mogą ludzkość po prostu zniszczyć.

To zamartwianie się o populację, w dodatku z podtekstem „winne są pigułki i aborcja”, przypomina wypowiedzi innych gaduł, takich jak papież Franciszek, który martwił się, że zamiast w dzieciach ludzie lokują uczucia w pieskach i kotkach – albo polskiej władzy, która teoretycznie bardzo troszczy się o to, żeby nowych Polaków było jak najwięcej, ale faktycznie robi wszystko, żeby do zachodzenia w ciążę zniechęcać. Można się więc domyślić, że wcale nie chodzi o dzieci, tylko o dalszą kontrolę nad kobietami. Elon Musk zrzucający winę za rzekomą „zapaść” na wyzwolone kobiety uczestniczy po prostu w wojnie kulturowej. Gadułę można bowiem poznać po czynach. Wtedy się okaże, że nie interesuje go wcale opieka nad ciężarnymi pracownicami Tesli – w 2019 r. trzy byłe pracownice oskarżyły firmę o zwolnienie po tym, jak poszły na urlop macierzyński. A armia nienawidzących kobiet inceli mieszkających na Twitterze i w innych zakątkach internetu tego wszystkiego uważnie słucha.

Czytaj też: Elon Musk, upadły cyberzbawca. Jaka piękna katastrofa Twittera

Niedojrzałe pomysły

Tymczasem futurolożki i badacze przyszłości uważają eskapistyczne wizje Muska za dziecinne i wyjęte z powieści science fiction. Takich, które się powinno czytać, jak się ma 11 lat. Falliczne rakiety obok kopuł marsjańskich habitatów z obrazków pokazywanych przez Muska rażą swoim archaizmem z czasów raygun-gothic, fantazji błyskotliwie rozszyfrowanych w opowiadaniu Williama Gibsona „Kontinuum Gernschbacka” jako faszystowskie.

Alternatywą dla ponurego pesymizmu i głupawego eskapizmu jest myślenie w kategoriach „protopii”. Tak koncept przedstawiła w swojej książce „Wychylone w przyszłość. Jak zmienić świat na lepsze” Joanna Erbel: „Wizja utopii jest więc kusząca i zamykająca zarazem. Potrzeba więc innego pojęcia, które pozwoli nam opisać proces powolnego, żmudnego zmierzania do celu. Tutaj z pomocą przychodzi nam teoretyk technologii Kevin Kelly, który proponuje wyjście z dychotomii dystopia–utopia. Alternatywą nie jest zachowanie status quo, ale protopia”. Stan, który jest „lepszy niż dzisiaj i niż wczoraj, nawet jeśli jest chociaż trochę lepszy”. To podejście wymagające optymizmu i chęci mierzenia się z problemami. Przeciwieństwo gadulstwa Muska.

Pozostaje pytanie, czy Elon rozstał się z piosenkarką Grimes – fanką anime – zanim ta namówiła go na seans „Armitage III”? To miniseria z 1995 r. o tym, jak z Ziemi rządzonej przez feministki na Marsa emigrują mężczyźni, problem przedłużenia gatunku rozwiązując przez skonstruowanie seksownych androidów potrafiących zachodzić w ciążę. Opracowany przez Teslę robot ma służyć wykonywaniu „zadań, których ludzie nie będą chcieli zrobić”, ale na razie nie sprawdza się nawet na prezentacjach.

Czytaj też: A gdyby Elon Musk wyłożył 6 mld dol. na walkę z głodem?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną