Imię burzy
Imię burzy, niż Borys i Atena. Skąd się biorą nazwy zjawisk katastroficznych
Boris, zwany też przez Niemców Anett, należy do kategorii europejskich burz wiatrowych, których sezon zaczął się pod koniec sierpnia. Meteorolodzy już się do niego przygotowali i mają zestaw imion, które będą przydzielać kolejnym najbardziej dramatycznym burzom. Podobnie dzieje się w innych rejonach świata, gdzie huragany, tajfuny i cyklony dostają imiona, często kobiece.
Po co ta antropomorfizacja i czym różni się huragan od tajfunu, a ten od cyklonu? Różnic specjalnych nie ma, wszystkie te zjawiska to burze tropikalne o niszczycielskiej sile, z ulewnymi deszczami i wiatrem przekraczającym 119 km/h. To, co na Atlantyku i w centralnej części północnego Pacyfiku nazywane jest huraganem, na północno-zachodnim Pacyfiku zwie się tajfunem, a na południowym Pacyfiku i Oceanie Indyjskim – cyklonem. Europejska burza wiatrowa ma nieco inny charakter, ale siłą potrafi dorównywać huraganom.
„Nadawanie nazw (…) ułatwia śledzenie i omawianie konkretnych burz, zwłaszcza gdy jednocześnie aktywnych jest ich wiele” – wyjaśnia Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO). Imiona ułatwiają też komunikację z mieszkańcami obszarów leżących na trasie takiego pogodowego kataklizmu. Dlatego zalecenie WMO jest takie, by były to imiona krótkie, popularne w danym regionie i łatwe do wymówienia. Wtedy mieszkańcy, słysząc je, wiedzą, że ostrzeżenia dotyczą właśnie ich. Także sami meteorolodzy łatwiej mogą omawiać dane historyczne, gdy towarzyszą im imiona (oraz daty roczne). Początkowo nazwy nadawali przypadkowo i zwykle kiedy już było po wszystkim, teraz arsenał imion w układzie alfabetycznym czeka w pogotowiu.
Problem jest tylko taki, że huraganów jest więcej niż imion, więc trzeba je co pewien czas powtarzać. Wyjątkiem są tylko te nadane zjawiskom, które okryły się wyjątkowo złą sławą.