Król, który został papieżem
Karol: król, który został papieżem. Kończy się era Adriana, zaczyna era Nawrockiego
Były przypuszczenia, a nawet pewien niepokój, że prezydent Nawrocki będzie mniej memiczny od prezydenta Dudy. Pojawiają się głosy, że komedia już była, teraz będzie dramat, a „Duduś to przy nim pikuś”. Ale jeszcze chyba będzie śmiesznie, internet próżni nie znosi, emocji do rozładowania jest w narodzie sporo. Nawrocki od pierwszych chwil na urzędzie pozuje raczej na króla: pozdrawia tłumy, ściska ręce, do Pałacu udał się piechotą z własnym orszakiem, tzn. ochroną. Na cześć królów bił w Krakowie zwykle dzwon Zygmunt i o to też zabiegał abp Marek Jędraszewski z okazji zaprzysiężenia. Dzwonnicy postawili weto i są w sieci niemalże bohaterami. Są też motywy papieskie – prezydent witał Polki i Polaków z okna Belwederu, nieformalnie, w podkoszulku (tzw. żonobijce).
Te monarsze, papieskie i amerykańskie akcenty widzom oczywiście nie umknęły. 6 sierpnia Nawrocki włożył czerwony krawat, a kreacja pierwszej damy przypominała do złudzenia błękitny kostium Melanii. „Trump z Temu”, śmieje się jeden z internautów. Czyli, tłumacząc eufemistycznie, nieco tańsza kopia.
Czytaj też: Daj no Dino! Mamy tu internetowy samograj, memy piszą się same
Duda często sięgał po patos („jestem człowiekiem niezłomnym”), Nawrocki wznosi patos na nowy poziom. Przedstawił się rodakom jako wybawiciel i – to neologizm Manueli Gretkowskiej – wybaczyciel („wybaczam całą tę pogardę”, mówił). Jak policzył ironizujący ze wszystkiego portal ASZdziennik, słowa „Polska” w różnych odmianach użył w inauguracyjnym orędziu 83 razy. Internet mu zarazem wypomina, że nie przemawia, tylko krzyczy i pohukuje, jakby się szykował do ustawki albo pomylił Sejm ze stadionem („chłop z kibolstwa wyjdzie, kibolstwo z chłopa nigdy”).