Polacy od czwartku odpoczywają, a kanadyjscy i amerykańscy uczeni pracują w pocie czoła. Odkryli, że ograniczenie soli w diecie może u osób zdrowych skutkować chorobami układu krążenia. Inni – że hipertermia łagodzi objawy depresji. Oj, rzucą się na te nowe ustalenia głodni sensacji pacjenci, bo nic tak nie poprawia nastroju jak świadomość, że można sobie na co dzień folgować lub korzystać z metod kuracji, które leczą szybko i bez powikłań.
Pytanie, jaką wartość mają wyniki badań, jeśli w niedługim czasie kolejna grupa naukowców będzie w stanie unieważnić obserwacje swoich poprzedników?
Media, które w dzisiejszych czasach jak gąbka chłoną wszelkie nowości naukowe i na wyścigi prezentują je w internecie, najczęściej pomijają szczegóły. A kończące podsumowanie takich eksperymentów zdanie „nasze wyniki wymagają weryfikacji w przyszłości” zupełnie pomijają. W świat idzie przekaz, jakby odkrycie nowego zastosowania jakiejś metody lub pokonanie choroby było ostateczne, co oczywiście prawdą nie jest. Rozczarowani i dający się nabrać na te rewelacje głosu jednak nie zabierają.
O co więc chodzi z tą solą i hipertermią? Czy rzeczywiście pierwsza nie szkodzi, a druga może poprawiać nastrój i leczyć z ciężkiej choroby?
Uczeni z Uniwersytetu McMaster w Kanadzie nie są pierwszymi, którzy kwestionują zalecenia, by nie solić potraw. Pięć lat temu 5 zespołów badawczych z Europy (w tym z Collegium Medicum w Krakowie) pod kierunkiem prof. Straessena z Uniwersytetu Leuven również doszło do wniosku, że niskie spożycie sodu wiąże się ze zwiększonym ryzykiem zgonów z przyczyn sercowo-naczyniowych. Stąd pojawił się postulat, by osoby zdrowe, niechorujące na nadciśnienie (dla tej grupy zalecenia są bowiem inne) nie ograniczały spożywania soli w diecie.
Wiele hałasu zrobiło się wokół tej pracy. Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne, a w ślad za nim polskie, wydało ostre oświadczenie poddające w wątpliwość nowe obserwacje, co jak widać tylko sprowokowało inne grupy badaczy do kolejnych badań.
Czy są one na tyle wiarygodne, by zmieniać obowiązujące zalecenia? Chyba najwłaściwiej będzie zachować zdrowy rozsądek. Tak jak przy innych wskazówkach dietetyków, dotyczących na przykład spożywania jajek lub wędliny (pamiętacie, jak pół roku temu Światowa Organizacja Zdrowia dorzuciła przetwory mięsne do substancji rakotwórczych?). W odżywianiu wszystko może zaszkodzić w nadmiarze. Więc do rewelacji z wyselekcjonowanych badań trzeba podchodzić ostrożnie.
Internetowe wydanie „JAMA Psychiatry” publikuje badanie, w którym uczestniczyła niewielka grupa 34 osób – zastosowana u połowy z nich hipertermia zmniejszyła nasilenie objawów depresyjnych (grupa kontrolna trafiała pod działanie aparatów, które ogrzewały ich tylko „na niby”).
Boję się, czy aby prywatne ośrodki hipertermii, które od pewnego czasu wyrastają w Polsce jak grzyby po deszczu, nie zwabią teraz do siebie pacjentów z depresją. Bo i tak sporo zła wyrządzają już chorym na raka (pisałem o tym w tym roku w artykule „Kliniki cudów”), ale przecież klient nasz pan – chce leczyć depresję ciepłem za spore pieniądze, więc podgrzejemy go jak ziemniaki na frytkownicy i będzie miał poczucie na pewno dobrze wydanych pieniędzy.
Naukowcy z University of Wisconsin-Madison przestrzegają w swoim artykule, że próba badanych w ich eksperymencie była mała i potrzebne są dalsze badania, aby stwierdzić, w jaki sposób hipertermię można skutecznie wykorzystać przy leczeniu depresji. Czy wszyscy doczytali to do końca?
Ile innych odkryć ze świata można znaleźć w ten weekend w przekazach internetowych? Zdaję sobie sprawę, że nauka i medycyna posuwają się do przodu dzięki nieraz wąskim badaniom, na pozór sensacyjnym, które z biegiem lat wywracają do góry nogami nasze dotychczasowe przyzwyczajenia i poglądy. Nie wszystkim powinniśmy jednak dawać bezwarunkowy kredyt zaufania.
Sceptycyzm i odrobina konserwatyzmu w nauce to rzecz cenna. Jak powiada prof. Krzysztof Strojek, znany diabetolog ze Śląska, w kwestii wprowadzania nowych metod leczenia dobrze zachowywać się jak dżentelmeni. Czyli podążać zawsze krok za modą.
Więcej o mitach związanych ze zdrowym odżywianiem w tekście Pawła Walewskiego „Mądrość z brzucha” z najnowszej POLITYKI.