Przykro było słuchać wczorajszej sejmowej debaty nad obywatelskim projektem zmieniającym ustawę o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych. Ale jeszcze bardziej tragiczne są wyniki dzisiejszego głosowania, po którym ów kuriozalny projekt – wprowadzający de facto dobrowolność stosowania szczepień – zamiast wylądować w koszu, przechodzi do komisji, gdzie będzie nadal procedowany.
Taką decyzję, wbrew stanowisku Ministerstwa Zdrowia oraz Głównego Inspektora Sanitarnego, podjęli niemal wszyscy posłowie PiS (211 za, 1 przeciw) i Kukiz ′15 (19 za, 1 wstrzymał się). Przeciw byli parlamentarzyści PO (122 przeciw, ale czterech opowiedziało się za), Nowoczesnej (21 przeciw) i PSL (dziesięciu przeciw, ale pięciu za).
Teraz kolej na płaską Ziemię?
Wyznawcy teorii spiskowych, którzy w debatowaniu o szczepieniach cofają nas o co najmniej 100 lat, argumentują, że skoro jest to projekt obywatelski, to może debata jest potrzebna. Zwłaszcza że rzekomo zasadą rządzącej partii jest to, by nie skreślać takich inicjatyw w pierwszym czytaniu.
Cóż za pokrętna logika! Jakoś wcale nie tak dawny projekt obywatelski w sprawie liberalizacji aborcji nie spotkał się z takim stanowiskiem PiS. A poza tym, czy gdyby ktoś przyszedł do Sejmu z projektem ustawy kwestionującym ewolucję, kulistość i ruch Ziemi, a nade wszystko zażądał pozbawienia immunitetów posłów i polityków, którzy plotą androny i powinni zostać skierowani na konsultację psychiatryczną?