Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Dyrektywa o prawie autorskim – koniec thrillera

Cyfrowa rzeczywistość nie jest już odrębnym światem wobec rzeczywistości analogowej. Cyfrowa rzeczywistość nie jest już odrębnym światem wobec rzeczywistości analogowej. PantherMedia
Powstał akt prawny, który na pewno nie zadowoli wszystkich. Dobrze jednak, że został przyjęty. Rzecz nie tylko w prawie autorskim, ale w uregulowaniu cyfrowego kapitalizmu, który wkroczył w fazę dojrzałości.

Kontrowersyjna dyrektywa w sprawie prawa autorskiego na jednolitym rynku cyfrowym została przyjęta przez Parlament Europejski – 348 parlamentarzystów głosowało za, przeciwko było 274, wstrzymało się 36. Tak zakończyła się trwająca od 2016 r. historia modernizacji systemu prawa autorskiego w Europie, pełna dramatycznych zwrotów akcji, gorących emocji i jak najbardziej wykalkulowanych interesów.

Czytaj także: Prawo autorskie – czy w internecie ma jakieś znaczenie?

Cenzura prewencyjna w internecie?

Na ostatniej prostej przeciwnicy najbardziej kontrowersyjnego artykułu 13 próbowali wyłączyć wątpliwy przepis z tekstu dyrektywy – niemal im się udało, pozyskali 312 głosów przeciw 317. Przypomnijmy, że artykuł ten nakłada obowiązek na takie platformy jak Facebook i YouTube kontrolę legalności publikowanych treści. Krytycy tego rozwiązania zwracają uwagę, że nieuchronnie doprowadzi ono do automatycznego filtrowania treści, a tym samym do nadużyć polegających na „overblockingu”, czyli blokowania materiałów legalnych, ale trudnych do interpretacji, jak np. pastisz.

W rezultacie stracić mają zwykli użytkownicy sieci, których może dotknąć coś w rodzaju cenzury prewencyjnej. Czy w takim razie wolność w sieci jest zagrożona? – często taki argument podnosili w debacie zarówno przedstawiciele cyfrowych korporacji, jak i rzecznicy wspomnianych użytkowników. Tak, o ile przyjmiemy, że przestrzeń Facebooka czy YouTube jest pełnowymiarową przestrzenią kulturowej i obywatelskiej wolności. Tak jednak nie jest i nie zmieni tego to, że z Facebooka i YouTube korzystają setki milionów osób. Tak jak nic nie zmieni przestrzeni centrów handlowych w agorę wolnego słowa i wolnej kultury.

Czytaj także: Reforma prawa autorskiego może zapowiadać powtórkę historii z ACTA?

Wszyscy jesteśmy użytkownikami internetu

Zbyt wcześnie prognozować, jakie będą konsekwencje wdrożenia dyrektywy do krajowych systemów prawnych. Jej przyjęcie kończy jednak dyskusję, która była wyrazem epoki odchodzącej nieodwracalnie do historii. To epoka pionierskich lat rozwoju internetu (WWW ma dopiero 30 lat, 12 marca obchodziliśmy jubileusz), kiedy graczom z cyfrowego pola wolno było więcej, bo tworzyli nową rzeczywistość pełną nadziei i utopijnych oczekiwań.

Cyfrowa rzeczywistość nie jest już jednak odrębnym światem wobec rzeczywistości analogowej. Wszyscy jesteśmy użytkownikami internetu, nawet jeśli ktoś z niego osobiście nie korzysta. I potrzebujemy regulacji ważących interesy wszystkich, bo jako użytkownicy występujemy w różnych rolach: twórców, dziennikarzy, zaangażowanych obywateli i biernych konsumentów, producentów i przedsiębiorców, naukowców i uczniów. Jak te różne interesy szukają siły wyrazu i walczą o uznanie, znakomicie pokazywały zwroty procesu legislacyjnego.

Czytaj także: A jak Ty byś naprawił prawo autorskie?

Dyrektywa nie wszystkich zadowoli, ale jest potrzebna

Powstał akt prawny, który na pewno nie zadowoli wszystkich. Dobrze jednak, że został przyjęty. Rzecz nie tylko w prawie autorskim, ale w uregulowaniu cyfrowego kapitalizmu, gdy wkroczył w fazę dojrzałości, czyli dominacji monopoli, a cyfrowe korporacje pokazały, że wcale nie działają z miłości do wolności, tylko z chęci zysku. To czas na przemyślaną i silną interwencję władzy publicznej. Chodzi o wolność, której wyrazem ma być nie tylko możliwość swobodnego publikowania na Facebooku i YouTube.

Potrzebujemy gęstego i złożonego ekosystemu medialno-kulturowego nasyconego zarówno komercyjnymi, jak i publicznymi instytucjami mediów i kultury. Nowa dyrektywa sama z siebie nie doprowadzi do utrzymania i rozwoju takiego ekosystemu. Wykorzystajmy ją jednak do jego budowy, nawet jeśli przyjęte rozwiązania prawne nie wszystkich zadowalają. Bo niemniej ważna co litera prawa jest praktyka. A tę tworzymy my, użytkownicy internetu i uczestnicy kultury.

Agata Passent: Dyrektywa unijna dotycząca praw autorskich to sprawa, która powinna obchodzić wszystkich

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną