Politycy są wściekli na globalne koncerny cyfrowe. Niepokój budzi ich rosnący wpływ nie tylko na życie ludzi, lecz także na sposób funkcjonowania państw. Chcą więc pozbawić je władzy. Jak to zrobić? Artykuł publikujemy w ramach debaty po tekście Katarzyny Szymielewicz z Fundacji Panopytkon: „Przyszłość cyfrowych gigantów”.
Drapieżne praktyki biznesowe platform cyfrowych – nie tylko gigantów, jak Google czy Facebook, ale i dynamicznie rosnących start-upów – uznaje się za oczywisty problem społeczeństwa informacyjnego. Kolejne regulacje są koniecznością, a spór w przestrzeni publicznej dotyczy raczej tego, jakich wartości bronić i w jaki sposób. U podstaw problemu leży fundamentalny błąd w architekturze przestrzeni cyfrowej, uzasadniany neoliberalną, korporacyjną ideologią.
W imię „darmowych” produktów i usług zgodziliśmy się na gromadzenie i analizowanie danych nie przez właścicieli (użytkowników-obywateli) czy wskazane przez nich instytucje, ale przez firmy technologiczne. Dobre intencje maskują chęć masowej ekstrakcji wartości ekonomicznej tworzonej przez nas każdego dnia. Taką opinię podtrzymują krytyczni ekonomiści. Wyraził ją wprost m.in. włoski sąd administracyjny 10 stycznia w sprawie przeciwko Facebookowi.
Akumulacja wartości (i kapitału) przez cyfrowe platformy zagraża całemu systemowi. Gromadzenie informacji pozwala stale doskonalić platformy i usprawniać ich procesy tworzenia, gromadzenia i analizy kolejnych danych, co pogłębia przepaść między liderami a konkurencją.