Pierwszymi ofiarami pandemii były zwierzęta laboratoryjne. Zamknięcie uczelni i związanych z nimi laboratoriów lub drastyczne cięcia personelu uniemożliwiły utrzymanie często setek i tysięcy gryzoni wykorzystywanych w badanach naukowych. Wiele instytucji w USA, np. Uniwersytet Harvarda czy uniwersytet w Pensylwanii, zdecydowało się na ich masową eutanazję. W innych przypadkach sugerowano badaczom, by znacznie ograniczyli hodowlę. Skala zjawiska przekroczyła możliwości fundacji zajmujących się adopcją takich zwierząt. Międzynarodowa organizacja PETA, zajmująca się prawami i dobrostanem zwierząt, nazwała proceder wprost „szałem zabijania”.
Pandemia szczęśliwie oszczędziła wykorzystywane w badaniach psy, koty i małpy. W przeciwieństwie do myszy, które stanowią ok. 95 proc. zwierząt laboratoryjnych i generują największe koszty, nie rozmnażają się one tak szybko ani nie muszą być szybko wykorzystane. Najbardziej ucierpiały gryzonie, ale nie tylko ich życiu zagroził koronawirus. Kolejnymi ofiarami są norki amerykańskie.
Czytaj także: Tak, koty są podatne na SARS-CoV-2. Dlaczego nie trzeba się martwić?
Dlaczego norki? SARS-CoV-2 i zwierzęta futerkowe
Łasicowate, jak fretki czy właśnie norki, są podatne na zakażenie SARS-CoV-2, wykazują też objawy infekcji i mogą rozprzestrzeniać wirusa: drogą kropelkową albo przez pył zawierający materiał kałowy. Dlatego te pierwsze wykorzystywane są jako eksperymentalny model do badań szczepionek i