Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Czarna dziura kowidyzacji wsysa naukę (i nie tylko)

Przekierowanie uwagi świata naukowego i strumieni pieniędzy na jeden ważki temat miewało dobre strony. Często jednak dobroczynny efekt jest efemeryczny. Przekierowanie uwagi świata naukowego i strumieni pieniędzy na jeden ważki temat miewało dobre strony. Często jednak dobroczynny efekt jest efemeryczny. Lightpoet / PantherMedia
Rok 2020 obrodził nowymi słowami i hasłami, których istnienia większość z nas nie podejrzewała lub inaczej je interpretowała. „Zoom”, „pandemia”, „lockdown”, „odporność stadna”. A przede wszystkim „covid”. Tuż za nimi ustawia się nowe: „kowidyzacja”.

Termin ten powił Madhukar Pai z McGill University (Montreal, Kanada), epidemiolog i badacz gruźlicy. W lipcu 2020 r. zwrócił uwagę czytelników magazynu „Nature” na niepokojące, jego zdaniem, zjawisko. „Badacze, uniwersytety, fundatorzy, filantropi, magazyny naukowe i dziennikarze – wszyscy zwrócili się masowo w stronę covid-19. Każdy jest »skowidyzowany« – i to powinno nas martwić”, pisał Pai.

Czytaj także: „The Lancet” – kontrowersyjny tygodnik naukowy

Szał karmienia

Miliony dolarów i euro pompowane są w badania związane z pandemią, czasem z pominięciem dotychczasowych procedur – zdarza się, że bez otwartego współzawodnictwa i kosztem innych dziedzin. Do kwietnia 2020 r. sama tylko Komisja Europejska wsparła naukowców zajmujących się covid-19 kwotą blisko 140 mln euro. To więcej niż budżet badań nad HIV/AIDS i malarią z 2018 r.

Choroby te pustoszą dwie trzecie świata. W zeszłym roku i najbliższym czasie sytuacja tylko się pogorszyła, a w przyszłym będzie dalej pogarszać. Brytyjskie HIV Modelling Consortium szacuje, że w samej Afryce Subsaharyjskiej można się spodziewać blisko 300 tys. dodatkowych zgonów z powodu AIDS. Jak kowidyzacja, czyli przekierowanie uwagi na jedną chorobę, upośledza systemy opieki zdrowotnej na całym świecie, pisaliśmy na łamach „Polityki” wielokrotnie.

Czytaj także: Jak uznani badacze potknęli się o koronawirusa

Intencje badaczy zwykle nie budzą wątpliwości etycznych. Panuje jednak pewien strach przed wykluczeniem, wypadnięciem z systemu wsparcia finansowego wynikającym z prowadzenia badań, które nie mają nic wspólnego z covid-19. Strach ten zamienił się w „szał karmienia”, mówił Pai tygodnikowi „Science”.

Słaba nauka

Czasopisma naukowe walczą z wezbraną falą publikacji okołopandemicznych. Na początku 2020 r. w repozytorium medRxiv znajdowało się tysiąc publikacji. Jesienią – kilkanaście tysięcy, w większości na temat covidu. Nie zawsze są to prace najwyższej jakości.

Czytaj więcej: Największy naukowy skandal czasów covid-19? Zalew byle jakich publikacji

Bywa, że do otwartych archiwów trafiają prace nieprzemyślane, a że są to tzw. preprinty, nie są przeglądane przez recenzentów (należy jednak pamiętać, że generalnie preprinty przyspieszają tempo nauki). Pojedyncze przykłady słabej nauki, nauki niskiej jakości, same w sobie nie są przesadnie szkodliwe – bo konstruowany od wieków aparat do weryfikacji działa całkiem nieźle. Jednak w połączeniu z gwałtownymi w reakcjach i głodnymi rewolucyjnych doniesień mediami może dawać zaczyn dezinformacji. Cierpi na tym zaufanie do wiedzy i na końcu wszyscy ucierpimy.

Czytaj także: Jak nauka walczy z koronawirusem. I własnymi wpadkami

Włam poznawczy

Wraz z pandemią covid-19 doszło do globalnego wysypu ekspertów. O nowym zjawisku wypowiadali się nad wyraz chętnie specjaliści z dziedzin nieco lub całkiem oddalonych od epidemiologii, immunologii czy pulmunologii. Zwykle intencje były dobre, ale efekty rozmaite.

Warto przypomnieć znane dobrze naukowcom powiedzenie, że jeśli jedynym narzędziem, którym dysponujemy, jest młotek, to wszystko, każdy problem, wydaje się gwoździem. Tymczasem nie każda metoda znana np. z fizyki sprawdzi się w medycynie. Braku wieloletniego doświadczenia nie zastąpi znajomość termodynamiki.

Czytaj także: Pandemia według modeli matematycznych

Matthias Egger, szef Swiss National Science Foundation, pisał w czerwcu na łamach magazynu „Horizons” o „ekspertach błyskawicznych” (jak chińskie zupki). Z zaciekawieniem obserwował, jak jego koledzy, którzy spędzili całe życie akademickie z dala od wirusologii, nagle w cudowny sposób objawiali się jako autorytety w tej dziedzinie. „Niezależnie od tego, czy w polu waszych zainteresowań są ryby trzonopłetwokształtne, planety pozasłoneczne, nierówności społeczne, czy globalne ocieplenie, róbcie, proszę, dalej to, co do tej pory robiliście”, apeluje Egger w zakończeniu swojego eseju.

Nathan Ballantyne, filozof z Fordham University w Nowym Jorku, określa ten fenomen terminem „grzechu poznawczego”, „poznawczego wtargnięcia na cudzy teren” (epistemic trespassing).

Owszem, historia nauki zna przypadki spektakularnie udanych wejść na cudzą posesję – by wspomnieć słynny esej fizyka Erwina Schrödingera o naturze życia – ale takie sukcesy zdarzają się rzadko. A jeśli się zdarzają, to raczej przebiegają w sposób łagodny, wymagają długotrwałych interakcji personalnych. Innymi słowy – trzeba wiele czasu, żeby powiedzieć coś sensownego na nieznany sobie temat.

Zawężenie pola

Media też się skowidyzowały. Utonęły w doniesieniach o pandemii, jakby świat został sprowadzony do jednego tylko wymiaru. Pomijały zwłaszcza realną istotę pandemii, która zdaniem Richarda Hortona, redaktora naczelnego magazynu „Lancet”, w ogóle nie powinna być tak nazywana. Covid-19 to syndemia, czyli sprzężenie lub agregacja wielu jednoczesnych pandemii, chorób, uwarunkowań zdrowotnych, ekonomicznych, klimatycznych – jakichkolwiek.

Kowidyzacja to zawężenie pola widzenia do problemu czysto biologicznego. Po pandemii wirusa zika Brazylia wydała „wojnę komarom”, pisze Matthias Egger, ale bardzo niewiele uwagi poświęcono dominującej przyczynie epidemii, czyli biedzie. Nie walczono z przyczyną problemu, a ze skutkami. Dziś jest nieco podobnie, jak się wydaje.

Czytaj także: Symulacje. Czy matematyka może pomóc w walce z pandemią?

Ładne słowo

Przekierowanie uwagi świata naukowego i strumieni pieniędzy na jeden ważki temat miewało dobre efekty. Nic nie dało fizyce takiego przyspieszenia jak druga wojna światowa. Nic tak nie pomogło poznaniu kosmosu jak wyścig zbrojeń. Hiszpanka przełączyła raczkującą epidemiologię w tryb gwałtownego dojrzewania metodologicznego. W 2012 r. o eboli nie wiedział nikt. Po wybuchu pandemii, który miał miejsce w roku następnym, doszło do takiej mobilizacji naukowej, że już parę miesięcy później lekarze dostali nowe narzędzia diagnostyczne, terapie i szczepionki.

Podobnie było z HIV/AIDS. „Zawdzięczamy” im ogrom wiedzy o funkcjonowaniu systemu odpornościowego. Ed Yong na łamach miesięcznika „The Atlantic” przypomina, że badania nad lekami przeciwwirusowymi z lat 80. i 90. ubiegłego wieku doprowadziły do opracowania terapii przeciw żółtaczce typu C. Nieaktywne odmiany wirusa HIV stosowane są dziś w leczeniu nowotworów i chorób genetycznych. „Z covid-19 nie będzie inaczej”, podsumowuje optymistycznie Yong. Kowidyzacja nie musi być tylko brzydkim słowem.

Czarna dziura

Czasem jednak dobroczynny efekt jest efemeryczny. Kiedy epidemia eboli wygasła, zakończyła się też produkcja i sprzedaż leków na tę chorobę, i kiedy pojawiła się ona ponownie w 2018 r., nie było jak leczyć dotkniętych nią Kongijczyków.

Badania nad innymi chorobami realnie zagrażającymi ludzkości (zwłaszcza jej uboższej części), takimi jak chociażby gruźlica, wyraźnie ostatnio ucierpiały, zauważa Madhukar Pai. Odpływają nie tylko nikłe wcześniej fundusze. Odpływają też nieliczni studenci i specjaliści. Połowa współpracowników Paia zajęła się covid-19. „To czarna dziura, która wciąga nas wszystkich”, mówił „The Atlantic”. A w „Nature” pisał: „Potrzebujemy systemu specjalnych czynników motywujących, by podtrzymać potencjał rozmaitych dziedzin wiedzy. Jeśli ich nie będzie, straty uboczne pandemii mogą być pustoszące”.

Czytaj także: Naukowczynie publikują o covid-19 mniej niż koledzy po fachu

Głupie pytania

„Ludzkość przechodziła przez wiele kryzysów. Covid-19 kiedyś też minie”, pisze Pai. Na tę nieuniknioną ewentualność trzeba się zacząć przygotowywać. I na kolejne kryzysy, inne niż obecny. Mocować się z nimi będzie znacznie łatwiej, jeśli tematyka badań będzie zróżnicowana, a one same prowadzone będą ze zbliżonym zaangażowaniem i intensywnością.

W przeciwnym razie kowidyzacja upośledzi coś wyjątkowo cennego. Ustaną badania podstawowe nad problemami, które wydają się nie mieć znaczenia i przełożenia praktycznego, a wynikającymi z czystej ciekawości. To one mogą się okazać kluczowe dla dobrostanu ludzkości za lat 50 czy 100. Nieraz tak już bywało. Kto w najbliższej, zakowidyzowanej przyszłości będzie zadawał głupie pytania? Kto będzie na nie odpowiadał?

Czytaj także: Śmierć motorem postępu w nauce

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną