Do tej pory walczyliśmy głównie z zatorami na Odrze i przede wszystkim na Wiśle. Ostatni duży zator na Królowej Polskich Rzek, między Kępą Polską a Wyszogrodem, właśnie udało się rozłamać po wielu dniach wręcz tytanicznej roboty lodołamaczy. Wisła wreszcie ruszyła i dobrze spływa. Na wodowskazach stan rzeki opada i w Płocku, i w Wyszogrodzie, i wyżej na jej biegu – z czego oczywiście należy się bardzo cieszyć. Wcześniej zatory siłą lodołamaczowej przyjaźni polsko-niemieckiej udało się udrożnić też na Odrze. Ona także spływa.
Czytaj także: Wisła się zatkała. Czy Płock znów czeka powódź?
Przyspiesza topnienie śniegu
Jednak to nie jest koniec zagrożenia powodziowego w tym roku. Dni są ciepłe, więc lód na rzekach się topi i to ułatwia jego lodołamanie. Oby tylko nie spływały te pokruszone lody zbyt szybko, bo to grozi kolejnymi zatorami już nawet przy dodatniej temperaturze. Z kolei noce wciąż są w miarę chłodne – niewiele ponad 2, 3 st. C – więc śnieg na południu, w górach, topnieje stosunkowo wolno. Wciąż przecież oglądamy zdjęcia, na których narciarze mają po czym zjeżdżać. Woda z tego wciąż utrzymującego się śniegu uwalnia się stopniowo, zasilając głównie grunt i nie spływając szybko. Ale to się zmieni wraz upływem czasu. Im będzie cieplej – zwłaszcza nocami – tym topnienie będzie przyspieszać. To nieuniknione. Dobrze, by to przyspieszenie nastąpiło najpóźniej, jak to możliwe. Gdyby miało miejsce już teraz, zasiliłoby dopiero co rozłamane zatory i bardzo wysokie stany, na przykład na Wiśle, a wtedy Wyszogród lub Kępa Polska pewnie zostałyby zalane.
Czytaj także: