COP26: Porozumienia i nieporozumienia. Szczyt nie zakończy się tak szybko, jak planowano
Choć szczyt klimatyczny w Glasgow obfitował w spektakularne deklaracje, wydarzenia i porozumienia – ograniczenie emisji metanu o 30 proc., zatrzymanie wylesiania, porozumienie węglowe, współpraca USA i Chin – żadne z nich nie uniknęło krytyki ze strony specjalistów, naukowców i aktywistów. Porozumienie kończące – najważniejszy dokument każdego szczytu klimatycznego – z pewnością nie będzie w tej kwestii wyjątkiem. Negocjacje wciąż trwają, a po oświadczeniu Aloka Sharmay wiemy, że się przedłużą: szczyt nie zakończy się przed godziną 18:00, tak jak początkowo planowano.
Czytaj także: COP26. Szczyt ostatniej szansy czy szansy zmarnowanej?
Paliwa kopalne kością niezgody. Jak zwykle
Jego pierwsza, opublikowana w środę, wersja przepadła w negocjacjach ze względu na zbyt radykalne – dla niektórych negocjatorów – stwierdzenia dotyczące paliw kopalnych. W czwartek reprezentujący LMCD (Like-Minded Developing Countries), czyli porozumienie grupy państw rozwijających się, Diego Pacheco zażądał wykreślenia z dokumentu rozdziału o mitygacji – łagodzeniu wpływu człowieka na zmiany klimatu. Postanowienia zawarte w tej sekcji dotyczą redukcji emisji gazów cieplarnianych. Są więc kluczowe dla powodzenia osiągnięcia głównego celu porozumienia paryskiego: utrzymania globalnego wzrostu temperatury w granicach 1,5 st. C. Godzą jednak w interesy nie tylko części państw Globalnego Południa, ale również największych emiterów CO2: Chin, Indii, Rosji czy Australii.
Czytaj także: Indie będą neutralne klimatycznie dopiero w 2070?
Tak radykalne żądanie – wykreślenie całego rozdziału z porozumienia końcowego – wywołało zdziwienie i niedowierzanie. Frans Timmermans stwierdził, że rezygnacja z działań mitygacyjnych nie jest możliwa: świat – zarówno finansowo, jak i technologicznie – nie poradzi sobie z adaptacją do warunków będących pochodną wzrostu temperatur powyżej 1,5 st. C. Część komentatorów uznała działania LMCD za wybieg dyplomatyczny w celu osiągnięcia lepszej pozycji negocjacyjnej.
Opublikowana w piątek rano po całonocnych negocjacjach druga propozycja porozumienia wydaje się łagodniejsza, przede wszystkim zaś – co należy odnotować ze smutkiem – mniej jednoznaczna. Szczególną uwagę zwraca rezygnacja z bezprecedensowego wezwania do ograniczenia emisji CO2 oraz wspierania paliw kopalnych poprzez dodanie sformułowań wskazujących na możliwość emisji pod warunkiem używania technologii sekwestracji CO2 oraz dalszego subsydiowania paliw kopalnych w przypadkach uzasadnionych.
Czytaj także: Rzeźnik na zjeździe wegetarian. Polska na COP26 deklaruje odejście od węgla
Będzie fundusz na adaptację do zmian klimatu na Globalnym Południu?
Nie jest to jednak jedyny efekt negocjacji. W stosunku do propozycji ze środy ta piątkowa uległa zmianie w kilku innych istotnych obszarach. Jednym z ważniejszych jest krótszy termin na przedstawienie przez sygnatariuszy deklaracji dt. redukcji emisji. Takie długoterminowe scenariusze działania przewidywało już porozumienie paryskie – piątkowy szkic dokumentu z Glasgow dodatkowo akcentuje ich rolę.
Osobnym zagadnieniem jest niewystarczające finansowanie działań klimatycznych państw Globalnego Południa. Choć w piątkowej wersji porozumienia wykreślono słowo „wielkie” ze sformułowania „wielkie zaniepokojenie”, to jednocześnie na państwa rozwinięte zostało nałożone zobowiązanie podwojenia wydatków na adaptację do zmian klimatu w państwach Globalnego Południa do roku 2025. Pytaniem otwartym pozostaje forma proponowanego wsparcia finansowego. Podczas piątkowych negocjacji pojawiła się propozycja powołania w tym celu specjalnego funduszu. Zapis taki byłby znacznie bardziej precyzyjny niż sformułowania obecne w propozycji porozumienia.
Czytaj także: Indie będą neutralne klimatycznie dopiero w 2070?
Polityka nie na miejscu
Szczyty klimatyczne są elementem polityki międzynarodowej. Nie dziwią więc przedłużające się negocjacje – większość szczytów klimatycznych nie skończyła się o czasie, a ten z 2019 (Madryt) przedłużył się aż do niedzieli do południa. Zdziwienia nie budzą także językowa ekwilibrystyka i dyplomatyczne wybiegi. Już jednak środowa – bardziej radykalna – wersja porozumienia została skrytykowana jako niewystarczająca. W sytuacji, w której sekretarz generalny ONZ mówi, że cel ograniczenia wzrostu temperatur powyżej 1,5 st. C jest „podłączony do aparatury podtrzymującej życie”, ukazuje się raport wskazujący na przewidywany wzrost w granicach 2,4 st. C, a na ulicach Glasgow protestuje 100 tys. osób, które kryzys klimatyczny dotyka w tej chwili bądź dotknie w przyszłości, tak pojmowana „polityka” wydaje się nie na miejscu.
Czytaj także: Czy szczyt klimatyczny zmieni klimat. Co po COP26?