Od soboty ruszają zapisy na refundowane szczepienia 12- i 13-letnich dzieci przeciw onkogennym wirusom brodawczaka ludzkiego HPV (human papillomavirus). To skuteczny sposób zapobiegania rakowi szyjki macicy u kobiet i kilku innych nowotworów – m.in. odbytu, gardła, prącia – u mężczyzn (za raka szyjki macicy w dużej mierze odpowiadają również mężczyźni przenoszący wirusa HPV podczas kontaktów seksualnych). Powodzenie programu wymaga jednak akcji edukacyjnej, a rządowa kampania na ten temat rusza dopiero teraz.
Minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował o szczegółach akcji w obecności premiera i na swoim twitterowym koncie osobiście podziękował mu za „wsparcie w uruchomieniu programu”. Dobrze, że złożona na początku roku obietnica ministra będzie zrealizowana, ale gdy czytam na kanałach mediów społecznościowych PiS, jaką wielką troską rządzący wykazują się w profilaktyce onkologicznej i jak poprzez szczepienia przeciwko HPV chcą „zapobiegać rozprzestrzenianiu wirusa oraz jego nowotworowych następstw” – ciśnie się pytanie: dlaczego tak późno?
HPV – wirus, którego nie dostrzega układ odpornościowy
W Narodowej Strategii Onkologicznej masowe szczepienia nastolatków przeciwko HPV zaplanowano już na ubiegły rok, ale opóźnienie tego programu nie wynosi rok czy nawet dwa lata. Mamy do nadrobienia przynajmniej dekadę! W tym czasie niemal wszystkie kraje w Europie zdążyły zaszczepić młodzież, a tam, gdzie pierwsze dawki podano najwcześniej (np.